niedziela, 4 grudnia 2022

kropka nad "i" , czyli spełnione marzenie


Kochani moi blogowi Czytacze i Czytaczki!
Rozwodnicy i Rozwodniczki! 

Poczterdziesktowscy i Popiędziesiątkowcy
z "Końca Końca Polski B" i Ci, z normalnych rejonów!

Nadszedł czas, by postawić kropkę nad "i".

Melduję, że lista  moich marzeń skróciła się o jeden punkt :
https://www.empik.com/lono-alicja-podkarpacka,p1342943325,ksiazka-p



Ściskam mocno.
Raz jeszcze dziękuję za spędzoną wspólnie dekadę.

Alicja Podkarpacka



czwartek, 12 sierpnia 2021

linoskoczek ( czyli bardzo długie wyjaśnienia i czułe, ale niezbyt rozdzierające pożegnanie z przesłaniem)


8 sierpnia 2021


Po niemal 300 spotkaniach z Wami, nadszedł moment decyzji, do której dojrzewałam od dłuższego czasu. 
Przyczyny jej, tej decyzji, są różne. 
Jest to chwila niełatwa, ale bardzo ważna, potrzebna w moim życiu.
Kochani, 
krótka piłka:
THIS IS THE END.
Spójrzcie na ikonę wpisu. 

czwartek, 17 grudnia 2020

światełka i szczoteczki ( czyli rozważania o Living Apart Together)

Korzystając z postoju
w przedświątecznym korku, Magda przyglądała się własnemu oku w lusterku wstecznym.
Coś się dzieje. 
Z okiem.
Bo dookoła, chociaż ruch, trąbienie, korek samochodowy to teoretycznie sprzeczność: nie dzieje się nic. 

Nie powinna opuszczać swojej domowej twierdzy w godzinie szczytu, ale musiała.

sobota, 27 czerwca 2020

na kolanach ( o akcie miłosnej desperacji i trochę o Królu rock and rolla)

Na kooolanach?!
Nie, nie,  świntuszki, nie będzie o seksie! :D
Będzie o piosence z lat sześćdziesiątych, którą wrzuciłam Wam wczoraj w rubryce "bez słów".
I , oczywiście, o miłości będzie.

czwartek, 11 czerwca 2020

dojrzała parka ( czyli nieco o związkach przed i po ...czterdziestkowych )

Kiedy człowiek zdaje maturę i rusza w świat , nie zastanawia się w ogóle nad tym, co kryją czeluście poczterdziestkowe.
A przedpiędziesiątkowe?
Hoho!
Toż to krypty ziejące  grzybnią i pleśnią !
Życie wydaje się takiemu maturzyście krzyżówką reklam .
Reklam zup w proszku, markowych perfum i terenowych samochodów.

sobota, 18 maja 2019

etatowy Cassanova ( czyli jak to jest, że ciągle szukamy kwadratowych...jaj)



Ania zatopiła zęby w zimnej pizzy, którą przywieziono jakieś dwie godziny temu i klepała w klawiaturę starając się nie odwracać.

Starała się nie patrzeć na Piotra 
i dwie "Nowe".
Rozbawienie mieszało się ze współczuciem.
Zamiast tekstu wstukiwanego w formularz, przed oczami pojawiały się obrazy sprzed lat. Pięciu, a może siedmiu? Nie pamięta. Miała wiele szczęścia. O! Ileż miała wtedy szczęścia! Przyszła tu nowa.

niedziela, 2 grudnia 2018

kanapka ( czyli jak to czasami bywa z emocjami po czterdziestce i po rozwodzie?)

Każdy ojciec, każda matka, każda babcia, dziadek lub też inny opiekun  człowieka
w wieku szkolnym ( wiecie, takiego właściciela dwudziestu kilogramów podręczników, piórnika, stroju na wf i plecaka) zna Ten Moment.
Moment Odkrycia.
Objawienia prawdy.

Zwykle dochodzi do niego pod koniec ferii świątecznych, ferii zimowych lub też przerwy wielkanocnej.
W skrajnych wypadkach zdarza się on pod koniec wakacji.

sobota, 14 lipca 2018

zielone fantasmagorie ( czyli jak wyciąć sobie kilka lat z życiorysu?)


Od pierwszej klasy, od chwili, kiedy ujrzała go na balkonie w auli naszego (szacownego) LO (z tradycjami), Asia wzdychała do Piotra.
Niczym do figurki świętego.
Piotr był ciemnowłosy, wysoki, a jego oczy miały ciepłe, pełne melancholii spojrzenie.

Asia wydeptała na kamiennej posadzce (żaden tam lastrik! co to, to nie! prawdziwe przedwojenne, kamienne płytki, co się zowie) ścieżkę. 
Prowadziła ona, rzeczona ścieżka, na piętro drugie.
W okolice sali, w której uczyła się klasa Piotra.

sobota, 21 kwietnia 2018

pyzy ( czyli miłości od pierwszego zderzenia część druga)


Zygmunt zachwiał się.
Wrzasnął z bólu i odskoczył w tył. 
Nie ratował niczego. 

Gorąca, mętna woda , która jeszcze przed chwilą posłusznie i kojąco bulgotała w garze, teraz ściekała z lady kuchennej oklejając swoją śluzowatością wypolerowane ( przez niego osobiście, specjalnym kremem do mebli ) dębowe szafki. 

sobota, 14 kwietnia 2018

bezguście ( czyli miłość od pierwszego... zderzenia)

Zziajany jak nieboskie stworzenie, Zygmunt wdrapywał się na drugie piętro.
Mimo, że taki wysiłek nie powinien być odczuwalny nawet odrobinę dla faceta w "kwiecie wieku", on sapał jak parowóz.
Czuł ucisk z tyłu głowy, pulsowanie tętna i własny - pardon - pot.
Spływał mu on zdradziecko po plecach i sprawiał, że świeżutka koszula przyklejała się do nich obrzydliwie.
Oj, Zosia nie będzie zadowolona. Lubiła elegancję i estetykę. Znowu zrobi tę pogardliwą minę, która bardzo, tak bardzo raniła Zygmuntową duszę.

sobota, 31 marca 2018

flow ( czyli źródła energii odnawialnej)


Sobota
Kolejna poranna kawa.
Za oknem plucha.
Ale plucha z gatunku tych niezbyt przygnębiających.
Jakaś taka zamglona pozytywnie.
Ciepłą, jak moja (jeszcze ciepła) kawa, mgłą.
Paradoksalnie to zabrzmi w przededniu świąt ( no, bo kto normalny cieszyłby się teraz z pluchy?), ale dziwnie ona "przytulna".
Przyjemna dla oka. I duszy.

sobota, 13 stycznia 2018

ziemniaczane pędy ( czyli co czai się w jaźni kur i kurów domowych?)



Kiedy Arnoldowa śpiewa "Tak mi się nie chce..." jest to zabawne.

Najzabawniejsze - kiedy , padając na twarz ze zmęczenia, słucham tego przez telefon,
w trakcie kontrolnej rozmowy wieczornej.
Ostatnio nie widujemy się prawie wcale.
Drogi zawodowo - obowiązkowo - codzienne rozchodzą nam się powoli.
Ale ...

niedziela, 24 grudnia 2017

chcieć to móc ( czyli to jednak jeszcze nie pożegnanie ;)


Kibice wrzeszczeli, klaskali, pohukiwali...
Koleżanki z drużyny wykrzykiwały moje imię i piszczały jak opętane...
A ja stałam i wiedziałam, że za chwilę mnie wszystkie one mnie rozszarpią.
To na mnie spoczywała odpowiedzialność za to, w jaki sposób spędzimy cały przyszły dzień.
Gdyby udało mi się zdobyć ten jeden punkt, byłby to uroczy, pełen atrakcji rejs po mazurskich jeziorach.

piątek, 6 października 2017

malowana bryczka - ciąg dalszy

Ciąg dalszy wpisu z 4 października:

Pewnego dnia po bryczkę zgłosił się Jarek, syn gospodarzy z domu za Górą.
Jarek miał wysokie buty, czerwoną bluzę ze złotymi guzikami i szeroki uśmiech.
Kiedy pędził przez Osadę, zarumienione dziewczyny odwracały za nim głowy. A te, które zapraszał na przejażdżkę, śmiały się głośno albo piszczały przerażone.

środa, 4 października 2017

malowana bryczka ( czyli kiedy warto wziąć sprawy w swoje ręce?)

Mieszkańcy Osady wołali na nią " Sofijka".
Będąc dzieckiem nie znosiła tego.
Brzmiało to jakoś nienowocześnie, babciowo i ludowo.
Ale teraz, kiedy dorosła, rozumiała,
że skojarzenie było zbyt oczywiste.
Wszystko przez te ... wilgi!

Tu, gdzie mieszkali, wszędzie - w sadach, ogrodach , w gęstym liściastym lesie i w dolinie rzeczki – dosłowne na każdym kroku dało się słyszeć :

środa, 27 września 2017

brakujący element ( czyli czy warto opowiadać o swoim szczęściu)

Państwo Podleśni znali się jak łyse konie.

Wspólne podwórko.
Wspólna podstawówka.
Razem w ogólniaku i w tym samym mieście na studiach.
Wiadomo było, jak to się musi skończyć.
Ślub wzięli na czwartym roku studiów.
I to wcale nie dlatego, że musieli, bo na świat zamierzał się zgłosić kolejny członek tej miłej gromadki.
Pobrali się - bo tak.
Nie mogło być przecież inaczej.

sobota, 23 września 2017

dwaj kupcy ( czyli czy warto chwalić się nowym związkiem?)

Porządkując zbiory archiwalne ( taaak, nadal to robię – taka praca na raty zastanie mnie chyba jeszcze z choinką bożonarodzeniową w tle) trafiłam na zdjęcie mojej babci.
Łaaaa!
Znowu to samo uczucie zaskoczenia i zdumienia.

Chociaż jest to określenie mocno makabryczne, stwierdzę, że wyglądam po prostu jak "skóra zdjęta z babci" ( łeee) :)
Dziwne wrażenie - patrzeć na kogoś, kto przed nami...miał naszą twarz, nasze oczy! Dobrze, że charakter mam nieco inny. Babcia ...
Cóż. Miała kobieta swoje wady, jak każdy człowiek.
Wiem, że mojej matce, a jej synowej , mogło nie być łatwo.
Chwilami mogło jej być piekielnie ciężko.

Ale nie o tym dzisiaj.

niedziela, 13 sierpnia 2017

cała jestem w ...koronkach ( czyli do czego rozwódce ładna bielizna?)

Pani Basia poczuła na sobie czyjeś spojrzenie.
Podniosła głowę i zobaczyła znaczący uśmieszek.
Facet, po czterdziestce, byłby może nawet
i przystojny, ale ten obleśny uśmiech dyskwalifikował go, sprowadzał do roli knura z birczańskich lasów.
Zresztą, skoro tu stał, nie powinien jej zaczepiać.
Nawet spojrzeniem.

czwartek, 6 lipca 2017

zapach spalenizny ( czyli o weryfikacji kandydatów na nowych partnerówżyciowych)

Czy życie rzeczywiście można zacząć raz jeszcze?  
Czy po rozwodzie, po zdradzie, po rozpadzie idealnego  ( przecież kiedyś) związku, po patrzeniu na byłego ukochanego
( ukochaną) z perspektywy sądowej ławy
i po mozolnym zbieraniu ze wszystkich kątów serca potłuczonego na tysiąc kawałków ...
Czy po tym wszystkim człowiek może zacząć wszytko od nowa?
Jeszcze raz?
Tak  - po prostu?

niedziela, 4 grudnia 2016

tak jak w kinie ( czyli szczęście a trójkąt małżeński)

Zanim jeszcze otoczono naszą dzielnicę supermarketami, życie towarzyskie „parafii” koncentrowało się wokół maleńkiego osiedlowego sklepiku.

Było to zarazem miłe i niebezpieczne.
Z jednej strony – plotki szerzyły się jak średniowieczna zaraza, z drugiej – sąsiedzi znali się lepiej, wiedzieli o sobie sporo
i tworzyli jednak coś w rodzaju wspólnoty.