niedziela, 2 grudnia 2018

kanapka ( czyli jak to czasami bywa z emocjami po czterdziestce i po rozwodzie?)

Każdy ojciec, każda matka, każda babcia, dziadek lub też inny opiekun  człowieka
w wieku szkolnym ( wiecie, takiego właściciela dwudziestu kilogramów podręczników, piórnika, stroju na wf i plecaka) zna Ten Moment.
Moment Odkrycia.
Objawienia prawdy.

Zwykle dochodzi do niego pod koniec ferii świątecznych, ferii zimowych lub też przerwy wielkanocnej.
W skrajnych wypadkach zdarza się on pod koniec wakacji.
Nadchodzi taki dzień, że niepodejrzewający swojego wychowanka o niechlujstwo, zaniechania, zaniedbania, brak odpowiedzialności , brak odruchów higienicznych oraz kilku innych takich spraw, opiekun wkłada rękę do plecaka podopiecznego i nagle cofa ją z wrzaskiem.
Cofa ją krzywiąc się, gdyż dłoń jego napotyka na substancję wonną nieznośnie, miękką, niekiedy oślizgłą już, zwykle włochatą i zieloną. Bądź zielono- żółtą.
Tym czymś jest coś, co onegdaj było drugim śniadaniem czyli tak zwaną kanapką do szkoły.
Rodzic, powstrzymując pewne odruchy fizjologiczne, wydobywa znalezisko z plecaka dzieciny, a potem nagle, opanowawszy wstręt, wiedziony ciekawością poznawczą - przygląda mu się z fascynacją czysto naukową.
Co my tu mamy?
Ha!
Nieskonsumowane śniadanko!
Coś, co kiedyś miało kształt i właściwości odżywcze smakowitej kanapeczki przełożonej - powiedzmy wędliną i serkiem - żyje obecnie własnym życiem przybierając najbardziej wymyślne i zaskakujące formy.
Błogosławieni w tej chwili ci , którzy nie zdążyli zadbać o urozmaicenie posiłku zdrowymi dodatkami w postaci warzyw - rzodkiewek dajmy na to, ogóreczków czy choćby liścia sałaty. 
Oni mniej mają bowiem teraz odcieni , struktur i wykwitów do podziwiania.
Inni... cóż....
Tym tylko można życzyć udanej zabawy w Małego Mikrobiologa.
Tak jak z tymi plecakowymi odkryciami bywa i z życiem po rozwodzie. 
Ludzie rozstają się, mają inne domy, inne światy.
Śpią gdzie indziej, kochają kogoś innego, komuś innemu przynoszą bułki na śniadanie, z kim innym się kłócą.
Nawet jeśli byłych małżonków łączą jeszcze jakieś dzieci niedorosłe, jakieś alimenty, jakieś sprawy niezakończone - czas zdaje się wszystko powoli układać, wyciszać, czynić mniej istotnym i mniej bolesnym.
Bywa jednak niekiedy w życiu tak, jak z tym grzebaniem w plecaku zapominalskiego ucznia.
Myślisz człowieku, że sprawy już dawno zamknięte, że przeszedłeś do następnej klasy, a tu nagle... pach!
I oto całą dłoń masz unurzaną w pleśni i oślizgłej, przypominającej strukturą budyń bardziej niż jedzonko, substancji.
Czasem bowiem, kiedy sądzimy, że wszytko już za nami, że otrzymaliśmy promocję do nowego życia, okazuje się niespodziewanie, że nasz Eks, nasza Eks, niczym to niezjedzone, zapomniane śniadanie, pokrywał się w ciemnościach swojej jaźni pleśnią wrogości.
I jeszcze - pleśnią nienawiści, żalu, chęci zemsty oraz innych toksyn, które nagle i niespodziewanie ukazują swoje okropności światu.
Nagle zaskakują nieprzyjemnie.
Dokładnie tak, jak żyjąca własnym życiem uczniowska  kanapka.
 







***
Ikonka wpisu to dzieło Ernsta Kirchnera - "Marzella"
Nie będę objaśniać dzisiejszego wyboru.
Myślę, że widać doskonale, czym się kierowałam...
Spokojnej nocy.

2 komentarze:

  1. Zdarza się, jak "kwitnącą kanapkę" delikatnie w łapkę i do kubła :). Im szybciej tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem nie da się szybko. Wtedy aromat pleśni rozchodzi się po całym...życiu.

    OdpowiedzUsuń

Aby dodać komentarz wybierz z dostępnej listy SKOMENTUJ JAKO: opcję "Nazwa/Adres URL", w polu "Nazwa" podaj swoje imię lub pseudonim, natomiast pole URL możesz pozostawić puste.