czwartek, 11 czerwca 2020

dojrzała parka ( czyli nieco o związkach przed i po ...czterdziestkowych )

Kiedy człowiek zdaje maturę i rusza w świat , nie zastanawia się w ogóle nad tym, co kryją czeluście poczterdziestkowe.
A przedpiędziesiątkowe?
Hoho!
Toż to krypty ziejące  grzybnią i pleśnią !
Życie wydaje się takiemu maturzyście krzyżówką reklam .
Reklam zup w proszku, markowych perfum i terenowych samochodów.


A związki ? Związki jawią się jako nieprzebrany wybór możliwości poprawiających jakość życia.
Zachłystuje się taki człek akademikiem, podróżami, pierwszą zarobioną mamoną. 
W końcu  staje na słynnym kobiercu, bądź  posadzce USC...
Potem jakoś tak szybko to się wszytko dzieje.
Życie traktuje nas różnie.
Praca. Nie zawsze wymarzona.
Dom . Nie zawsze na plaży w Miami.
Rodzina nie zawsze...
Związki?
Błogosławieni ci, którzy nie nacięli się na minę przeciwpiechotną!
Wybrańcy.
Zwykle jednak po   czterdziestce, po rozwodzie, a zwłaszcza na prowincji, jak tu - w Przemyślu, ma się  często wiele tych odchyleń od świetlistego świata reklamy i trochę twardszy, niż w czasach maturalnych,  zadek.
A czas sobie płynie.
Nie zawsze jak w reklamie.
Zosi nie raz  dostało się  po głowie za naiwność i baśniowe myślenie.

Teraz dzieje się już lepiej.
Czas leczy przecież rany. Przynosi rozwiązania. Czasem - miłe niespodzianki.
Ona sama  jest właśnie na etapie tej pleśniowej krypty, która , jak się okazuje - wcale taka spleśniała i zagrzybiona nie jest, a oto jej własne dziecko wkracza w  świat barwnych i bezwysiłkowych wizji zup instatnt i bezdroży pełnych przygód.

Zosia siedzi sobie na leżaczku. Włosy schną w słońcu.
W domu cisza.
Dziecko odsypia angielski rozszerzony.
Pszczoły hałasują.
Słońce parzy niemiłosiernie, chociaż od tygodnia wiało i lało iście jesiennie.
W końcu można wygrzać poczterdziestkowe ciało.

Nogi nabierają ładnego, brązowego odcienia. 
W uszach muzyka,a pod ręką piękne czereśnie.
Lśniące , świeże...Cudo!
Zupełnie jak to  młode pokolenie, które właśnie wkracza w nowy etap życia.
Jak im pójdzie?
Czy wykorzystają błędy rodziców , żeby nie uczyć się na własnych?
I najważniejsze - czy nie spierniczą najlepszych lat życia pozwalając niewaściwiej osobie iść przy swoim boku?

Czereśnie się kończą.
Myśli Zosi stają się coraz bardziej melancholijne.
Miłością, tą chybioną, można zniweczyć wiele ważnych spraw.
Dobrze, że zanim nadeszła czterdziestka,  ona sama uratowała się z takiej katastrofy...
Dobrze, że potrafi teraz oceniać właściwie. Uciekać, gdy  tylko zawyją dzwonki alarmowe...
Kiedy młodzi się tego nauczą? Czy będą musieli?
Czy na miłość, tę prawdziwą, będą czekać? Czy trafi im się ona w czasie, gdy serce bije najmocniej?

Słońce schowało się za ciemymi chmurzyskami.
Trzeba się ewakuować. Zaraz lunie.
Deszczowy ten czerwiec jak diabli.

Wzrok Zośki pada na pusty  niemal talerzyk.
Zostały  na nim dwie kulki czereśni.
Inne jakieś.
Ciemne. Prawie czarne.
Jedna już trochę przywiędła. Nie błyszczy jak tamte.

Zocha sięga po tę jedną, ale podnosi obie.
Patrzy na  ich ogonki.
Są połączone. Mocno.
To para!
A że mniej błyszczą?
Że takie dojrzałe?
Zosia uśmiecha się szeroko.
Wiadomo.
Takie czereśnie są najsłodsze!


2 komentarze:

Aby dodać komentarz wybierz z dostępnej listy SKOMENTUJ JAKO: opcję "Nazwa/Adres URL", w polu "Nazwa" podaj swoje imię lub pseudonim, natomiast pole URL możesz pozostawić puste.