A przedpiędziesiątkowe?
Hoho!
Toż to krypty ziejące grzybnią i pleśnią !
Życie wydaje się takiemu maturzyście krzyżówką reklam .
Reklam zup w proszku, markowych perfum i terenowych samochodów.
A związki ? Związki jawią się jako nieprzebrany wybór możliwości poprawiających jakość życia.
Zachłystuje się taki człek akademikiem, podróżami, pierwszą zarobioną mamoną.
Toż to krypty ziejące grzybnią i pleśnią !
Życie wydaje się takiemu maturzyście krzyżówką reklam .
Reklam zup w proszku, markowych perfum i terenowych samochodów.
A związki ? Związki jawią się jako nieprzebrany wybór możliwości poprawiających jakość życia.
Zachłystuje się taki człek akademikiem, podróżami, pierwszą zarobioną mamoną.
W końcu staje na słynnym kobiercu, bądź posadzce USC...
Potem jakoś tak szybko to się wszytko dzieje.
Życie traktuje nas różnie.
Praca. Nie zawsze wymarzona.
Dom . Nie zawsze na plaży w Miami.
Rodzina nie zawsze...
Związki?
Błogosławieni ci, którzy nie nacięli się na minę przeciwpiechotną!
Wybrańcy.
Zwykle jednak po czterdziestce, po rozwodzie, a zwłaszcza na prowincji, jak tu - w Przemyślu, ma się często wiele tych odchyleń od świetlistego świata reklamy i trochę twardszy, niż w czasach maturalnych, zadek.
A czas sobie płynie.
Nie zawsze jak w reklamie.
Zosi nie raz dostało się po głowie za naiwność i baśniowe myślenie.
Teraz dzieje się już lepiej.
Czas leczy przecież rany. Przynosi rozwiązania. Czasem - miłe niespodzianki.
Ona sama jest właśnie na etapie tej pleśniowej krypty, która , jak się okazuje - wcale taka spleśniała i zagrzybiona nie jest, a oto jej własne dziecko wkracza w świat barwnych i bezwysiłkowych wizji zup instatnt i bezdroży pełnych przygód.
Zosia siedzi sobie na leżaczku. Włosy schną w słońcu.
W domu cisza.
Dziecko odsypia angielski rozszerzony.
Pszczoły hałasują.
Słońce parzy niemiłosiernie, chociaż od tygodnia wiało i lało iście jesiennie.
W końcu można wygrzać poczterdziestkowe ciało.
Nogi nabierają ładnego, brązowego odcienia.
Potem jakoś tak szybko to się wszytko dzieje.
Życie traktuje nas różnie.
Praca. Nie zawsze wymarzona.
Dom . Nie zawsze na plaży w Miami.
Rodzina nie zawsze...
Związki?
Błogosławieni ci, którzy nie nacięli się na minę przeciwpiechotną!
Wybrańcy.
Zwykle jednak po czterdziestce, po rozwodzie, a zwłaszcza na prowincji, jak tu - w Przemyślu, ma się często wiele tych odchyleń od świetlistego świata reklamy i trochę twardszy, niż w czasach maturalnych, zadek.
A czas sobie płynie.
Nie zawsze jak w reklamie.
Zosi nie raz dostało się po głowie za naiwność i baśniowe myślenie.
Teraz dzieje się już lepiej.
Czas leczy przecież rany. Przynosi rozwiązania. Czasem - miłe niespodzianki.
Ona sama jest właśnie na etapie tej pleśniowej krypty, która , jak się okazuje - wcale taka spleśniała i zagrzybiona nie jest, a oto jej własne dziecko wkracza w świat barwnych i bezwysiłkowych wizji zup instatnt i bezdroży pełnych przygód.
Zosia siedzi sobie na leżaczku. Włosy schną w słońcu.
W domu cisza.
Dziecko odsypia angielski rozszerzony.
Pszczoły hałasują.
Słońce parzy niemiłosiernie, chociaż od tygodnia wiało i lało iście jesiennie.
W końcu można wygrzać poczterdziestkowe ciało.
Nogi nabierają ładnego, brązowego odcienia.
W uszach muzyka,a pod ręką piękne czereśnie.
Lśniące , świeże...Cudo!
Zupełnie jak to młode pokolenie, które właśnie wkracza w nowy etap życia.
Jak im pójdzie?
Czy wykorzystają błędy rodziców , żeby nie uczyć się na własnych?
I najważniejsze - czy nie spierniczą najlepszych lat życia pozwalając niewaściwiej osobie iść przy swoim boku?
Czereśnie się kończą.
Myśli Zosi stają się coraz bardziej melancholijne.
Miłością, tą chybioną, można zniweczyć wiele ważnych spraw.
Dobrze, że zanim nadeszła czterdziestka, ona sama uratowała się z takiej katastrofy...
Dobrze, że potrafi teraz oceniać właściwie. Uciekać, gdy tylko zawyją dzwonki alarmowe...
Kiedy młodzi się tego nauczą? Czy będą musieli?
Czy na miłość, tę prawdziwą, będą czekać? Czy trafi im się ona w czasie, gdy serce bije najmocniej?
Słońce schowało się za ciemymi chmurzyskami.
Trzeba się ewakuować. Zaraz lunie.
Deszczowy ten czerwiec jak diabli.
Wzrok Zośki pada na pusty niemal talerzyk.
Zostały na nim dwie kulki czereśni.
Inne jakieś.
Ciemne. Prawie czarne.
Jedna już trochę przywiędła. Nie błyszczy jak tamte.
Zocha sięga po tę jedną, ale podnosi obie.
Patrzy na ich ogonki.
Są połączone. Mocno.
To para!
A że mniej błyszczą?
Że takie dojrzałe?
Zosia uśmiecha się szeroko.
Wiadomo.
Takie czereśnie są najsłodsze!
Lśniące , świeże...Cudo!
Zupełnie jak to młode pokolenie, które właśnie wkracza w nowy etap życia.
Jak im pójdzie?
Czy wykorzystają błędy rodziców , żeby nie uczyć się na własnych?
I najważniejsze - czy nie spierniczą najlepszych lat życia pozwalając niewaściwiej osobie iść przy swoim boku?
Czereśnie się kończą.
Myśli Zosi stają się coraz bardziej melancholijne.
Miłością, tą chybioną, można zniweczyć wiele ważnych spraw.
Dobrze, że zanim nadeszła czterdziestka, ona sama uratowała się z takiej katastrofy...
Dobrze, że potrafi teraz oceniać właściwie. Uciekać, gdy tylko zawyją dzwonki alarmowe...
Kiedy młodzi się tego nauczą? Czy będą musieli?
Czy na miłość, tę prawdziwą, będą czekać? Czy trafi im się ona w czasie, gdy serce bije najmocniej?
Słońce schowało się za ciemymi chmurzyskami.
Trzeba się ewakuować. Zaraz lunie.
Deszczowy ten czerwiec jak diabli.
Wzrok Zośki pada na pusty niemal talerzyk.
Zostały na nim dwie kulki czereśni.
Inne jakieś.
Ciemne. Prawie czarne.
Jedna już trochę przywiędła. Nie błyszczy jak tamte.
Zocha sięga po tę jedną, ale podnosi obie.
Patrzy na ich ogonki.
Są połączone. Mocno.
To para!
A że mniej błyszczą?
Że takie dojrzałe?
Zosia uśmiecha się szeroko.
Wiadomo.
Takie czereśnie są najsłodsze!
Pięknie. :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam i życze ...samych słodkich czereśni :)
OdpowiedzUsuń