sobota, 27 czerwca 2020

na kolanach ( o akcie miłosnej desperacji i trochę o Królu rock and rolla)

Na kooolanach?!
Nie, nie,  świntuszki, nie będzie o seksie! :D
Będzie o piosence z lat sześćdziesiątych, którą wrzuciłam Wam wczoraj w rubryce "bez słów".
I , oczywiście, o miłości będzie.

Znajoma powiedziała mi kilka dni temu, że wyje z rozpaczy. Małżeństwo się jej rozpada. To znaczy nie rozpada się właściwie , tylko On już od dawna nie czuje "fal".
Jak to możliwe, że od dawna, nie wiem, bo - o ile pomnę - całkiem niedawno robiła listę prezentów ślubnych. Nieważne.
Fakty są takie, że Ona zwyczajnie, jak więdnąca roślina, kona.
Zamienia się w zombie.
Próbowała już wszystkich klasycznych tricków żon, które czują, że grunt staje się grząski. Szukała poradni małżeńskiej ( tu, u nas? chachacha! cóż za fantazja!), chciała iść z nim na terapię ( nie chciał), by wskrzesić to, co umiera.
I nic.

Na koniec wyznała mi, że zrobi wszystko, żeby On jej nie zostawił.
Powiedziała, że wraca dzisiaj do domu i jest gotowa wsadzić godność do kieszeni i paść przed nim na kolana.
I to, Moi Drodzy, nie w przenośni.

Dosłownie.
Uklęknąć przed facetem i błagać w tej pozycji.

I jeszcze, na koniec, powiedziała : Tobie to dobrze!
Cha. Cha. Cha...
Tak. Z tym się nie mogę nie zgodzić.
Ale dobrze mi jest, bo od dawna się nie oszukuję. Ale o tym - może innym razem.
Doczłapałam do domu po intensywnym, wyczerpującym piątku, odkorkowałam winko i włączyłam sobie Righteous Brothers.

Oni tam właśnie śpiewają o kończącej się miłości i padaniu na kolana.
Czyli praktyka ta znana jest w przypadku wykrwawiającej się miłości od dawna.
Ale, na ... miłość boską! To  faceci!  Do tego żyjący 60 lat temu. I to tylko piosenka!
Wtedy wiele spraw wyglądało inaczej.
Dzisiaj nie klęka się nawet podczas oświadczyn.
Ba! O rękę prosi się wrzucając pierścionek do szampana lub wciskając go w jakiegoś hamburgera czy innego macka. 
Skutki  tych nowych obyczajów są takie, że zamiast powiedzieć  "tak", przyszła panna młoda dławi się  brylantem lub łamie sobie ząb i oświadczyny kończą się u medyka :)
Rozumiem, że ktoś młody, kto dopiero niedawno stał na tak zwanym kobiercu ślubnym, może sądzić, że rozwód to katastrofa, dopust boży czy inna apokalipsa.
Wykwintne ( i kosztowne)  weselne przystawki jeszcze nie spłacone, a tu trzeba zaczynać od nowa!
Ale, co wart jest taki, wyżebrany na kolanach , związek?
Czy może przynieść coś dobrego?
Nie!
To się nie uda.

Ta kobieta jest młoda, ładna, wykształcona.
W dodatku ma sporo oleju w głowie. 
A dodatkowo - co w takich sytuacjach kluczowe - nie ma dziecka.
Z nim.
Z tym odchodzącym aktualnie mężem.
Gdyby miała, rozumiałabym, że jest o co walczyć. Wiem coś na temat samotnego rodzicielstwa. 
I to dwojga ( charakternych :) dzieci, nie jednego.
Ale tak?
O co chodzi? Czy strach przed samotnością, przed kolejnym nieudanym związkiem, przed plotkami i  kupieniem nowej lodówki, czy tam  - pralki jest silniejszy niż wizja piekła, jakim może być wyżebrana miłość?
Life is brutal.
Masz to, na co się godzisz.
Obowiązuje to w różnych dziedzinach.
I działa w obie strony.
Nie krzyknąłeś głośno w pracy, że to co wzbudziło podziw, to  Twoja robota? Podwyżkę dostanie ktoś inny.
Nie odeszłaś, kiedy facet Cię spoliczkował, poszarpał, będzie to robił nadal. Może kiedyś przywali Ci tak, że już nie wstaniesz o własnych siłach.

Wierzysz, kiedy mąż zapewnia, że chlał ostatni raz? Ulegasz ? Będzie jeszcze gorzej.
Wybaczyłeś żonie pierwszą zdradę? Teraz raczej nie będzie Cię szanować. Może powtórzy...
Tolerujesz wulgarne słownictwo? Poniżanie? Krytykę? Będzie tego więcej. Na bank.
No, a jeśli kochany przez Ciebie człowiek nie okazuje uczuć? Jeśli nie tylko  nie zamyka , jak śpiewają panowie bracia,  oczu podczas pocałunku, a jego place są już mniej czułe, tylko  wyraźnie Ci mówi że NIE, to...
NIE!
Nie klękaj na kolana. 
Po prostu smarkaj, łkaj i ...pakuj się.
Jeśli masz chociaż odrobinę wyobraźni, z łatwością stworzysz w niej symulację tego, co będziesz czuć i jak to wszystko będzie wyglądać, kiedy osiągniesz cel. Czyli kiedy dostaniesz łaskawie namiastkę czegoś , czego nie ma.

Bo dostać coś takiego, oczywiście, można.
Zwykle zależy to od tego, co możesz zaoferować. Czasem od tego, jak bardzo się poniżysz...


Piłam sobie wino, słuchałam piosenki Righteous Brothers w pętli i zastanawiałam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym dekadę temu upadła na kolana i osiągnęła cel.
Brrrr...
Dolałam winka i zajęłam się papierami na poniedziałek do pracy.
To otrzeźwia jak nic innego.
Nagle przypomniało mi się, że tę piosenkę śpiewało wielu wykonawców.
Między innymi król rock and rolla, Elvis.
Patrzcie:

Podoba Wam się to wykonanie?
Mnie przeraża.
Pamiętam, że jako dziecko, nie potrafiłam zrozumieć zachwytów na Królem, bo dorastając w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, miałam taki jak tu, na filmie, obraz Elvisa.
Znacznie później obejrzałam materiały  z czasów, gdy był jeszcze w formie.
Tu już biedy Elvis zdecydowanie nie jest Królem, przynajmniej dla mnie.
Widzę wyniszczonego, bezradnego człowieka, którego występ wygląda jak desperacka walka.
Nie lubię patrzeć na niego z tego okresu.
Jest tak niezdarny! Chwieje się na nogach, zacina  trochę. Głos jest nadal wspaniały, nieprawdopodobny, niezwykły. Ale ciało, kondycja...
Widać, jak bardzo Elvis jest nieszczęśliwy, chory i naćpany. Prawie nieświadomy. Zawsze miał trochę nieprzytomny ( jak dla mnie ) wyraz twarzy, ale teraz powieki opadają, makijaż się rozmazuje, a mimika niemal żadna. Pot zalewa twarz. I jeszcze ten koszmarny strój! I jeszcze to niezdarne odtwarzanie ( działających dawniej, kiedy przypominał greckiego boga) scenicznych sztuczek z lat pięćdziesiątych!
Widzisz to wszystko, co ja?
Straszny to widok ( nie mówię o głosie, podkreślam). 
Za kilka lat od tego nagrania , Elvisa już nie będzie. Miał wtedy około czterdziestki!
Przyglądanie się temu sprawia mi ogromną przykrość.
Zawsze, kiedy patrzę na niego z tego okresu, przypomina mi się sposób, w jaki w cyrkach uczono niedźwiedzie "tańczyć".
Aż boli.
Moment, kiedy dawny Król próbuje przyklęknąć
( ilustrując  fragment piosenki o naszym, wałkowanym dzisiaj padaniu na kolana) jest tak odpychający dla oka, jak .... pociągający dla ucha jest fragment z piosenki  Righteous Brothers.
Boziuu. Jak oni to śpiewają!
Sprawdźcie sobie 1:55 utworu.
Jak oniiii toooo śpiewają!
I jak ci mężczyźni spokojnie się zachowują!
Dużo w tym godności.
Do czegoś zmierzam?
A, tak. Oczywiście.
Mianowicie do tego, że błaganie kogoś, by nas nie zostawiał, żebranie o miłość, kiedy "palce już nie są takie czułe, oczy nie zamykają się przy pocałunku", a my sami  irytujemy kogoś , kto kiedyś za nami szalał niewyobrażalnie - wszystkim, co robimy, wszystkim, co mówimy, samym swoim istnieniem, jest po prostu, w każdej sytuacji i w każdym wieku złą decyzją!
Złą!
Jeśli człowiek ma Cię w ...wiadomo gdzie, odejdzie. Prędzej czy później odejdzie.
W najlepszym wypadku.
W najgorszym - zostanie.
Ale i tak odejdzie - emocjonalnie, każdy to wie.
Bój się tego.
Taka wyżebrana na kolanach  miłość jest jak videoklip Elvisa.
A przecież relacja, która łączy ludzi powinna być czymś innym.
Nie żebrz o uwagę, o przyjaźń, zwłaszcza o miłość. I nie ulegaj żebraniu.
Wyproszona nie ma żadnej wartości.
Popatrz na Elvisa.
Co Ci się bardziej podoba?
Jeśli chcesz mieć satysfakcję ze związku, z uczucia, to nie powinno ono funkcjonować w klimacie teledysku o padaniu na kolana, w którym nieszczęsny artysta wykonuje niezgrabny, rozpaczliwy półprzysiad. 
Bardziej powinno to wszystko przypominać  zdjęcie , które dodałam jako ikonę wpisu ( panowie też zrozumieją :), albo ten klip:

Nie żebrzcie o uczucia i uwagę.
Potem tylko kolana bolą :)


***

Spokojnego weekendu.
W naszej okolicy dzieją się rzeczy straszne.
Przyroda pokazuje swoją potęgę.







6 komentarzy:

  1. Dobrze prawisz Podkarpacka, co można się spodziewać, po takiej wyzebranej MIŁOŚCI i dlaczego tak chętnie godzimy się na okruchy uczucia, żeby tylko nie być same ... myślę, że to głęboko ukryte przeświadczenie, że bez mężczyzny jesteśmy niekompletne i że to ON kiedy nas pokocha, sprawi że jesteśmy coś warte :( A może by tak zacząć od siebie, pokochać siebie i UWIERZYĆ że jestem kimś wartościowym niezależnie od stanu posiadania (męża, dzieci, majątku) .. czytam teraz książkę Żony Gejów, bardzo ciężka emocjonalnie to lektura i nie mnie oceniać te związki, ale przewija się tam jeden motyw, większość kobiet już po dowiedzeniu się prawdy, nadal chce kontynuować ten związek dla dzieci, bo co ludzie powiedzą, godząc się na dalsze życie w kłamstwie i umierając po trochu każdego dnia .... szczególnie teraz kiedy świat powiedział nam STOP zastanówmy się nad tym co jest dla nas ważne i czy warto brnąć w coś co jest letnie, słabe ale znane, czy też może zaryzykować i otworzyć się na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, dziękuję za Twój komentarz. Poszukam tej książki. Mocny temat. Szczególnie , że znam taką parę...:(

    Od pewnego czasu obserwuję kolejne pokolenie kobiet ( moje jest już po :) i mężczyzn, które tracąc mężów/żony gubią swoją tożsamość. Zwyczajnie nie wiedzą, kim są, jak żyć. Wiele osób nie rozumie prawdy, która jest tak oklepana, że stała się frazesem powtarzanym nawet w memach: Najstraszniejsza samotność to ta w związku!
    Znam te klimaty. To czas zmarnowany. Codziennie ciesze się, że pewnego dnia nie przyszło mi do głowy takie "klękanie".
    A rodzina? To nie musi być reklama zupy w proszku. Mama , tata , synek, córka , piesek, kotek...
    Wyżebrana miłość jest jak te słynne wyżebrane teraz szóstki. Co z tego , że dziecko ma "czerwony pasek" jeśli to wypłakane, wymuszone? Umie coś?
    Ale z drugiej strony, jak mówisz, nie nam oceniać. Każdy ma własny system wartości. Jeden zostaje dla kasy, inny ze strachu przed opinią publiczną, ktoś- bo tak łatwiej, wygodniej...Kwestia rozważenia, co jest ważniejsze. Tylko zazwyczaj z prawdziwym szczęściem i spokojem niewiele ma to wspólnego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu bym nie błagała, a już na pewno na kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Siła desperacji

    OdpowiedzUsuń
  5. Upaść tak nisko ( czyli przed Nim) . Brrr. To byłby koniec kobiecości dla mnie

    OdpowiedzUsuń

Aby dodać komentarz wybierz z dostępnej listy SKOMENTUJ JAKO: opcję "Nazwa/Adres URL", w polu "Nazwa" podaj swoje imię lub pseudonim, natomiast pole URL możesz pozostawić puste.