sobota, 23 września 2017

dwaj kupcy ( czyli czy warto chwalić się nowym związkiem?)

Porządkując zbiory archiwalne ( taaak, nadal to robię – taka praca na raty zastanie mnie chyba jeszcze z choinką bożonarodzeniową w tle) trafiłam na zdjęcie mojej babci.
Łaaaa!
Znowu to samo uczucie zaskoczenia i zdumienia.

Chociaż jest to określenie mocno makabryczne, stwierdzę, że wyglądam po prostu jak "skóra zdjęta z babci" ( łeee) :)
Dziwne wrażenie - patrzeć na kogoś, kto przed nami...miał naszą twarz, nasze oczy! Dobrze, że charakter mam nieco inny. Babcia ...
Cóż. Miała kobieta swoje wady, jak każdy człowiek.
Wiem, że mojej matce, a jej synowej , mogło nie być łatwo.
Chwilami mogło jej być piekielnie ciężko.

Ale nie o tym dzisiaj.

Oglądając to małe zdjęcie przypomniałam sobie, że  Babcia miała nie tylko wady.


Oprócz gotowania posiadała jeszcze jeden talent, na którym poznałam się jako kilkulatka .

Matka mojego ojca była Urodzoną Opowiadaczką.
Królową Narracji.

Nie tylko zresztą ona.
Wielka ze mnie szczęściara, bo dar ten odziedziczył po niej, ojciec, a – co ciekawe –dysponuje ( szkoda, że obecnie nie korzysta) takim również moja mama. 
Babci nie przebije jednak żadne z nich.
Kiedy Ona opowiadała historie – w głowie wyświetlały się filmy.
Jaka szkoda, że w latach 70 nie posiadałam – jak dzisiaj wszystkie dzieciaki – smartfona, na którym mogłabym to wszystko rejestrować !
Smartfonem, bo Babcię warto było nie tylko nagrać, ale i sfilmować.
Opowiadała całą sobą.
Potrafiła zmieniać głosy, a nawet – jeśli opowiadała historyjki żydowskie, rosyjskie, niemieckie czy ukraińskie – zmieniać akcent.
I oczywiście mocno gestykulowała...
Ach! Co to były za czasy...



Pada.
Wieje.
Wczoraj moja kreatywność wynosiła zero.
Byłam zmęczona i zmarznięta.
Wrzesień mamy koszmarny.
Nie nastraja on do rozmyślań, prędzej - do wciśnięcia się w kąt w otulinie szlafrokowo- -kocowej.
Niestety , kiedy ( przeziębiony mocno)  człowiek musi opuścić mieszkanie, pozałatwiać tysiąc spraw – wraca zmęczony, zziębnięty i pozbawiony woli działania.
Nawet, jeśli kilka blogowych myśli ułożyło się w głowie w ciągu dnia, nawet jeśli wziął laptopa "za rogi" – i tak obudzi się z nim na kolanach po godzinie lub dwóch.
Bez linijki tekstu.
Straszna i paskudna ta jesień.
Wysysa energię :)
A tu zbliża się weekend - czas wrzucania odcinków do bloga...
Ze względu na brak natchnienia, niechęć "muz" do współpracy oraz z powodu nowej życiowej filozofii , którą od pewnego czasu stosuję w życiu  z niejakim powodzeniem( nie mogę zacytować myśli przewodniej , ze względu na jej typowo raperską skrajną wulgarność :), postanowiłam nie zmuszać się do niczego, poczekać.
Zresztą - pomyślałam- skoro ostatni wpis zaczął ( dzięki Wam) żyć sobie własnym życiem, opóźnienie nie jest tragedią.


Wyluzowawszy się, napełniłam wielkie naczynie herbatą i udałam się do łóżka stwierdzając, że napiszę coś, kiedy jakaś myśl pojawi się sama - z własnej i nieprzymuszonej woli.
No i tu,  jak zwykle,  zadziałała słynna zasada "efektów bez spiny".
Temat pojawił się sam.
Właściwie jego kontynuacja.
Najpierw oko złowiło wspomniane zdjęcie babci, a później , jak za sprawą czarów- usłyszałam w radiu to:





 Co łączy te dwie, pozornie nie związane ze sobą, sprawy?
Babcię – Opowiadaczkę i prostą piosenkę o zakochanych?


Otóż... już spieszę z wyjaśnieniami :)
Łączy je główny temat ... naszych ostatnich rozważań, a mianowicie pytanie:
" Jak obchodzić się ze swoim szczęściem?"
Kiedy zaserwowałam Wam ostatnio opowiadanie o rudowłosej pani Kasi , stwierdziłam, że – jak zwykle, co zresztą wcale mnie nie martwi - zdania są podzielone.

Uściślę, że termin "szczęście" rozumiemy tutaj głównie ( nie oszukujmy się :) jako nowy związek, bo o tym między innymi jest ten blog). Myślę  jednak, że zagadnienie potraktować można bardziej ogólnie.
Czym jest to mityczne szczęście?
Po rozwodzie, rozstaniu – wiadomo. Człowiek, który powoli otrząśnie się z szoku i depresji, zaczyna rozglądać się za drugim człowiekiem.
"Poszukiwać", jak piszecie - "Łowić".

Dla jednego szczęśliwe życie może być karierą zawodową okraszoną przelotnymi związkami – "chwilówkami".
Dla innych - niedzielnym schabowym z sympatyczna osobą.
Równie dobrze może być to zwykły, zwierzęcy seks bez zobowiązań.
Albo ślubne obrączki, ołtarz a potem wielopokoleniowa, patchworkowa rodzina.

Albo wyjazd do sanatorium. We dwoje. Raz do roku.
Albo tylko wspólne podróże...
Albo - stała obecność...
Dzielenie trosk...
Walka o wychodzenie z nałogu...
Dancingi...
Pielgrzymki...
Spacery z kijkami...
Taaak.
Szczęście ma milion twarzy ( nie jak biedny pan Grey – marne 50!)

Ale to, czym ono jest, to zupełnie inna historia.
Szkopuł w tym, co z nim - tym szczęściem -
( o ile w ogóle będzie nam dane) zrobimy.


Czy zwróciliście uwagę na tekst piosenki?
W trzeciej strofie tego ( radosnego pozornie) hitu festiwalowego autor, pan Janusz Kondratowicz , wyraźnie pojechał!
Czy wszyscy to słyszą?
Tam jest powiedziane, że ci młodzi zakochani... jeszcze czegoś nie potrafią! Słyszycie to?


"Jeszcze szczęścia swego ukryć nie umieją
Tego szczęścia, które odnaleźli dziś,
Jeszcze wierzą, jeszcze łudzą się nadzieją
że to prawda, że tak zawsze musi być"


Noooo i co?
Hę?
Czego NIE UMIEJĄ dwudziestoletni zakochani?!
Tak, proszę Państwa.
Bingo!
SZCZĘŚCIA SWEGO UKRYĆ NIE UMIEJĄ
Wniosek jest oczywisty.
Gatunek ludzki - jak widać - już dawno wpadł na to, co należy zrobić ze swoim szczęściem.
Jak wynika z tekstu:  tylko istoty młode, niedoświadczone obnoszą się z nim przed światem.
Jedni z Was twierdzą, że to nic złego, że szczęście jest zaraźliwe i warto - nie przejmując się opinią i nerwowymi grymasami otoczenia – żyć swoim życiem
i się nim cieszyć.
Mnie jednak natychmiast ( wszystko przez to babcine zdjęcie) przypomniała się historia przedstawiona mi dawno, dawno temu przez Moją Wielką Opowiadaczkę. 
Babcia mówiła kiedyś o dwóch kupcach mieszkających w tej samej osadzie.
Skracając - panowie wyruszyli na podbój świata.
Obaj wzbogacili się niesamowicie.
Obaj w tym samym czasie wrócili do domu.
Jeden , odziany w szaty przetykane złotem, na wielbłądzie , którego uprząż wysadzana była rubinami i szmaragdami.
Drugi - w wełnianych sukniach, na ośle.
Jeden liczył swoje skarby w świetle dnia, chcąc rzucić na kolana wszystkich krewnych i sąsiadów.
Drugi – zrobił to jedynie w obecności wiernej, mądrej żony.
I to dopiero nocą, przy zasłoniętych oknach.
Wiem.
Wiem, jak to brzmi!
( ale – co? to przecież bajka, taka konwencja! :) )

Wiem również, że znacie zakończenie.
Jaki był finał  - wiadomo.
Cóż.
Ludzie, jak widać ( jak już wspominałam :) ) wiedzą pewne rzeczy od dawna.
Tak to już bywa, że zwykle, kiedy pochwalimy się szczęściem, albo – choćby drobnym, malutkim, codziennym sukcesem, znajdzie się ktoś po prostu nam to schrzani.
Ot- tak. Bo - tak.
Jak ten wandal, o którym wspomniałam w komentarzu ( ten, który farbą w sprayu zbruka świeżutką, właśnie wczoraj odnowioną ścianę budynku).
Tak już jest.
Może więc wieści, którymi dzielimy się z bliźnimi ...selekcjonować? Siać?
Na przykład – to, co jest radosną wiadomością z działu "Newsy Dnia Codziennego" ( na przykład; "dziecko podciągnęło się w końcu  z matematyki", "nie oszukali nas na Allegro", "urzędniczka pomogła załatwić sprawę") - paplać i rozpowszechniać, ile wlezie.
Dzielić się takimi faktami.
Jednocześnie - uważać.
I to, co zaklasyfikujemy jako szczęście
(niekoniecznie "gorące INFO z alkowy świeżo upolowanego kochanka", ale nawet drobny z pozoru fakt, że na dźwięk czyjegoś głosu miękną nam kolana ) ...cóż - nauczyć się jednak ukrywać.
Milczeć.
Żeby nam ktoś tego nie wydarł, "nie pomazał farbą w sprayu".
Ukrywać.
Zachowywać tylko dla siebie.
Oglądać tylko przy zasłoniętych oknach!





*
Ikona dzisiejszego wpisu : Jan Gossaert - "Portret kupca"
( kolega na portrecie to Jan Jacobsz Shoek, sekretarz miasta Goornishem)
Tak wiem. Być może  powinnam wstawić cos innego, kupców dwóch. Tak wynikałoby z wpisu, ale ten...zobaczcie! Sprawia sympatyczne wrażenie.
No i  ( jak na kupca! ) zdecydowanie mało ma  błyskotek, biżuterii.
Może to więc ON?
Ten, który  wie, kiedy trzeba zasłaniać okna? ;)
Życzę miłego weekendu.
I żeby miękły Wam kolana ;)






76 komentarzy:

  1. U mnie świeci słońce,to zobowiązuje do optymizmu /chyba zaraz zajdzie za chmury ale zawsze trochę go było/

    Myślę,że szczęście /temat główny czyli relacje damsko-męskie/ ta radość z tych motyli ..musi okrzepnąć, stwardnieć,przerodzić się w ciało stałe.

    Nawet,jeśli idziemy do fryzjera" bo wieczorem ktoś nam włosy potarga" / Wiśniewski-S@motność w sieci"/
    ,nawet jak telefon wibruje niczym wibrator od przychodzących smsów
    poczekajmy z informacjami dla świata.

    Bo kiedy to szczęście będzie trwałe...może nie jak tytan ale choćby jak drewno,to razem odeprzeć głupie komentarze, miny koleżanek to drobiazg.
    Nie będzie znaczenia miała głupia uwaga a to, że brzydki/ka, głupi/ia /kiepski samochód itp

    Bo to wspólne szczęście to tarcza.
    Czasami po przodkach dziedziczymy nie tylko kolor oczu ale i tę tarczę,
    czasami sami ją sobie możemy stworzyć
    I.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Po babci odziedziczyłaś nie tylko jak odkryłaś ... wygląd, ale talent do opowiadań. Co się tyczy szczęścia, hmm nie jest to tak że i tak jest ulotne i względne. Ulotne bo przeminie ... niestety, bo na przykład człowiek dzięki któremu czuliśmy się szczęśliwi przemieni się w szuje i naszego wroga, a może taki był tylko my zaklinaliśmy rzeczywistość koloryzując go i wybielając jego wady. Względne bo co dla mnie będzie szczęściem dla innej osoby może być jego odwrotnością. Bo "zdobywając" względy i przychylność drugiej osoby mimowolnie pozbawiłem tego innej osoby. Bo ktoś z mocno zasianym poczuciem (właściwie to nie wiem czego) być może niskiej samooceny i wiary w siebie, podbudowuje je sobie patrząc z zazdrością i zawiścią na innych. I zrobi wszystko by umniejszyć lub nawet zniweczyć nasze szczęście, bo to daje mu poczucie bycia ok.
    Uważam, że trzeb należy i powinno się tym szczęściem żyć, nie koniecznie chwalić, niestety (a właściwie stety) człowiek szczęśliwy promieniuje to i tak będzie to widać. Szczęście jest moje i będzie ono tak samo wielkie gdy o tym będę milczał jak mówił. Pytanie po co chcemy się nim chwalić - Czy po to aby dzielić się swoją radością i ją roznosić, czy po to aby "dokopać innym" tym którzy mają gorzej - niestety Ci drudzy często to tylko tak postrzegają. :)
    Dobrego samopoczucia w ... niezbyt suchy a właściwie mokry weekend. I pisz :) no oczywiście bez spiny i jak trzeba to miej to ......., zdrowia nie zaprzyjaźniaj się z przeziębieniem
    Dużo energii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Same złote myśli, Ingeborgo. Nie sposób się nie zgodzić.
    Tak, jeśli po przodkach nie odziedziczyło się szczepionki przeciw "drapieżnikom" czyhającym tylko, żeby drasnąć ot tak, dla zabawy, warto uzbroić się w cierpliwość i poczekać. Może faktycznie - kiedy już to, "co przyspiesza puls" będzie trwalsze, głębsze... może wtedy dopiero nadejdzie bardziej odpowiedni czas na dzielenie się informacją ze światem? A może...
    Może taki czas nie nadejdzie wcale?
    Różnie przecież bywa.

    Słuchaj! Chyba przestaje padać! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, ale...bądźmy realistami! Jestem przekonana, że żaden "opowiadacz" nie godzien jest się równać z moją babcią ;) :)

    Pod tym, że szczęście to termin szeroki oczywiście podpisuję się bez wątpliwości. Dla każdego jest ono czymś innym, a dla wielu, niestety, udaremnianiem ...szczęścia innych, bliźnich.
    Nie mogę też nie zgodzić się z tym, że pewne symptomy faktycznie pozwalają rozmówcy ( nawet temu mniej uważnemu) odczytywać stan, w jakim się człowiek znajduje. Promieniowanie szczęściem - tak, wiadomo, w czym rzecz. Chodzi o wyraz twarzy, szczególne brzmienie głosu, swobodę, inny stosunek do "reszty świata". Błyszczymy:)
    Nie mogę się natomiast zgodzić ze stwierdzeniem, że "ci, którzy mają gorzej" postrzegają opowieści o szczęściu innych jako dokopywanie. Owszem, może tak być ( pewnie tak jest), ale wydaje mi się, że najczęściej rzecz w... kontraście. Mam na myśli to, że osobie kopanej po tyłku przez los, niezmiennie, od lat, bez nadziei na poprawę, trudno jest słuchać o szczęściu innych. Bo porównuje ich sukcesy ze swoimi porażkami. A nie wypada to dobrze. Więc nie chodzi tu o zazdrość, ale poczucie, że życie nie rozdaje kart sprawiedliwie.
    Pozdrawiam. U nas się powoli przejaśnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha ha i skromna :) Opowieści Twojej babci nie słuchałem , ale czytam Twój blog jeszcze mi sporo zostało do przeczytania, ale sam fakt że chce go nadal przeczytać w całości - a zrobiłem jakieś 25-30% świadczy tylko na Twój plus. Masz rację w tym co piszesz i zgadzam się iż w dużej mierze jest dla "kopanych" to trudne. Ja odnosiłem się do ludzi, który widzenie świata (jest według mojego widzenia ) spaczone, czyli znają tylko jedno źródło szczęścia - porównanie się to tych co jest im gorzej. Dawniej nie wierzyłem że tak może być, teraz wiem że się zdarza. Są biedni i bardzo nieszczęśliwie ale istnieją.
    Zaraz będzie ciemnio ;), mam nadzieje że przejaśnia się energetyczno - zdrowotnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jacki ma racje.
    Pisz podkarpacka, pisz, a ja nie tylko chetnie czytam, ale chetnie wracam do tych samych wpisow, mam nawet swoje ulubionec.

    Nawet chetnie gotowalabym Ci obiadki, bys Ty tylko pisala! Ciagle czekam na nastepne wpisy!
    Tak zwykle bywa , wnuczki nie tylko podobne sa do babci, JA ! , ale nawet miewaja takie same charakterki, albo maja to co nalepsze po babci , JA!
    U mnie chwilowo przejasnia sie, ale juz jada nastepne olowiane chmury!
    Mimo to pogody ducha, radosci , z pisania tez!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam taki problem ze sobą, że nawet jeśli spotyka mnie wielkie szczęście to nie umiem się tym obnosić. Nawet tak po ludzku zwyczajnie cieszyć. Czai się we mnie lęk, ze zaraz zostanę ukarana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczęście.... Dziś siedziałam na przeciw mojej córki przy naszym starym stole (który dużo miałby do powiedzenia, gdyby mógł) i zobaczyłam Szczęście -moje Dziecko -fajną, mądrą dziewczynę, która uważa mnie za swego przyjaciela.
    Szczęście.... to, że siedziałyśmy sobie "na relaksie, bez ciśnienia, bez ryczącego na głos TVN 24, bez wiecznych komend, krzyków, pretensji " - siedziałyśmy tak zwyczajnie, na luzie - ona nad zadaniami z fizyki, ja nad stosem programów. Patrzyłam na Nią i czułam to swoje szczęście.
    Szczęście - to moja przyjaciółka, której kibicujecie - Podkarpacka - kobieta o wielu talentach i ogromnym seduchu.
    Szczęście -to drobiazgi każdego dnia, które zaczęłam dostrzegać.
    Szczęście to to, że zrozumiałam, ile mam szczęścia w życiu i codziennie za to dziękuję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakt, że nie potrafisz się ze swoją radością obnosić, można właściwie traktować jako własny wewnętrzny system zabezpieczeń. Z czego może wynikać ten lęk , o którym piszesz? Przypuszczam, że ( jak to bywa zazwyczaj) z jakiegoś( jakichś) bolesnego ( bolesnych?) doświadczenia ( doświadczeń).

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję! :)
    Piszę, piszę:) Staram się przynajmniej raz na tydzień coś wrzucić - wszytko jest kwestią odpowiedniej "myśli" która przychodzi( lub nie).
    Chętnie skorzystałabym z takiej z oferty "obiadkowej", bo po latach gotowania przymusowego jakoś ono mniej cieszy. Przynajmniej zdecydowanie mniej niż klepanie w klawisze :)

    Z tym podobieństwem do przodków jest tak, że początkowo wypieramy się go, odpychamy rączynami i nóżkami, walczymy do krwi o niezależność....a potem przychodzi czas, kiedy nie tylko je akceptujemy, ale zaczynamy rozumieć, że to właśnie ono, jak nic innego ( ta szczególna mieszanka genów) tworzy naszą niepowtarzalność.
    Dzisiaj nie wierzgam już jak źrebak, kiedy ktoś zarzuca mi podobieństwo do babki czy ojca :0

    OdpowiedzUsuń
  11. Co można powiedzieć? Dziękuję i - witaj wśród czytających:)
    Cóż może być milszego dla piszącego?
    Chciałabym ponownie podkreślić, że ( jak już nie jeden raz wspominałam ) ja równie chętnie czytam Wasze komentarze :)


    To, że wiele osób żywi się krzywdą i nieszczęściem innych - to fakt. Znamy, obserwujemy, rozumiemy zjawisko.
    Co nam jednak daje wiedza, że to biedni i nieszczęśliwi ludzie, kiedy zło, jakie sieją, nerwy i łzy , które wywołują oraz inne skutki ich działań często są po prostu niemożliwe do zapomnienia/wybaczenia/ naprawienia...?

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, że dostrzegasz swoje szczęście ! Życzę Ci abyś tego nigdy nie zatraciła nawet wtedy gdy wszystko wokół będzie się pieprz... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie bój się szczęścia, nie musisz się z nim obnosić , czerp z niego, ciesz się przeżywaj je. A strach, no cóż pewno twoje otoczenie Cię go nauczyło mówiąc np. nie ciesz się za wcześnie, na pewno zaraz się spier... , lub że na nie zasługujesz. Zasługujesz na szczęście a to że to największe przemija tak jak wszystko, to fakt. Dlatego żyj szczęściem kiedy się zdarza. Co masz do stracenia? Dlaczego nie spróbować?
    Powodzenia i mnóstwa szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co daje nam wiedza o ich "ułomnościach", że możemy ich postrzegać ich takimi jakimi są, jak zatraconych, zgorzkniałych i pełnych cierpienia, nie widzących światła w sobie i własnym życiu. Ja już wtedy nie potrafię się na nich wkurzać tylko im współczuje (ech ta empatia ;) ). Gorzej z tymi działaniami, którymi nam dowalą .. wtedy znów muszę uczyć się nowych emocji i reakcji na nie, co nie jest łatwe ani miłe.
    Wszystko to też wina naszej wrażliwości, gdyby była mniejsza mielibyśmy to w ... głębokim poważaniu. Ja ze swojej wrażliwości nie zrezygnuję, bo daje mi przeżycia i te wspaniałe i te ... nie najlepsze. Tak wygląda życie. Ono jest my je nazywamy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam, czytalam wczoraj i znowu dzisiaj.
    Czytam i zastanawiam sie, co mam napisac.
    To, ze jestem otwarta, szczera, ze powiem co mnie cieszy i ..bum...zaraz dostane kopa od zycia!
    Tak mam!
    Ale dziwne - zazdroszcza wlasne te osoby - o ktorych wczesniej wiele wpisow - te zazdrosne.- co mi tam - napisze szczerze, wprost - te puste!
    Wszyscy wiemy jak reaguje nasze otoczenie, wszyscy znamy swoich bliskich.
    Bywa i tak, ze Ci - zdawaloby sie _ najblizsi, najzyczliwsi - nie umieja nawet - ba - nie probuja nawet ukryc zazdrosci, jesli cos nam sie powiedzie.
    No to juz wszyscy wiemy - pokazujemy ,chocby naszymi emocjami, ze cos jest o.k., cos sie udalo, wyprostowalo!
    Tacy jestesmy, szczerzy, otwarci...!
    Doswiadczylam tego - powonnam napisac - doswiadczalam i doswiadczam - ciagle. Bo jakos tak - radosc mam wymalowana na twarzy, a ciesze sie roznymi - nawet malymi powodzeniami.
    No prosze - dekarze uratowal to co okropna burza z ulewa zniszczyla na dachu - pada juz trzeci chyba dzien,( z przerwami!)_ a ja ciesze sie, ze mam spokoj z tym problemem. A nie bylo latwo o fachowca.
    Takie moje male zadowolenie, ale mnie cieszy.

    Tylko ze czasem nie jestesmy swiadomi tego, ze te negatywne reakcje ludz na nasza radosc - a juz na nasze szczescie - powoduja, ze "zamykamy" sie.
    Tak - zaczynamy myslec, co opowiedziec, a co zachowac dla siebie. Czyli to ONI nas ucza - co zmienic w naszym postepowaniu, ujawnianiu.
    I to jest mi (nam) potrzebne.
    Wiec - nie pozwalajmy zepsuc nikomu naszych radosci, naszego szczescia.
    Pozdrawiam i wszystkim - usmiechu!

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyli,reasumując wiemy,że szczęście można znaleźć wszędzie,cieszyć się,że dach nie leci,że nikt nie zmusza nas do ....wymieniać tu długo można
    ale- czy się nim chwalić czy nie to- nie damy rady tego powiedzieć
    .Bo obracamy się wśród różnych ludzi,możemy zrobić selekcję ale...znowu nie do końca.
    Nie damy rady zrezygnować: ze spotkań z bliską /choć zazdrosną rodziną.
    I..musimy nauczyć się cieszyć tak- mimo wszystko

    Z każdego dnia, w którym sami idziemy do łazienki-

    motto mojej siostry polecam naprawdę wielu koleżankom,po tym jest tylko cisza i zadumanie.
    Ale ze słońca,po tylu dniach deszczu można tez się cieszyć:)
    I.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, to jest skomplikowane.
    Nie da się unikać kontaktów z pewnymi ludźmi, więc wypadałoby po prostu nieustannie oceniać, co , komu i kiedy. Z drugiej strony - nie jesteśmy przecież cyborgami! Każdy czasem ma ochotę na szczerość, otwartość... Czasem każdy "zdejmuje szpilki, krawat".
    Wniosek : tylko od tego, PRZED KIM się otworzymy zależeć będzie , jakimi skutkami ta otwartość zaowocuje.
    Nie wiem, jaka postawa jest najlepsza. Może po prostu ( to teorie "Młodego") przejmować się tym , co według nas najważniejsze, a resztą się "nie spinać"?

    OdpowiedzUsuń
  18. Oczywiście - świetnie, kiedy człowiek potrafi dostrzegać, ile szczęścia "mniejszego kalibru" spotyka go na co dzień. Jak napisała Ingeborga - dopóki można samodzielnie dotrzeć do łazienki, nie jest źle! Kto nie doświadczył, niech uwierzy na słowo.
    Inną sprawą jest to, czego uczą nas ludzie. Myślę, że bardzo ważna jest kwestia oceny, ile nasi "słuchacze" mają " mocy sprawczej". Jeśli słuchając naszych wypowiedzi, obserwując nas - złośliwcy "tylko" się krzywią i zazdroszczą, to nie jest problem.
    Bać się należy wtedy, gdy ( z powodu zazdrości albo zwykłej głupoty) sięgają po narzędzia, za pomocą których zrujnują nam nasze małe szczęście.
    Wtedy milczenie jest jedyną słuszną postawą.

    OdpowiedzUsuń
  19. O tych działaniach napisałam przed chwilą odpowiadając na komentarz "MA". W skrócie: jeśli nie potrafimy ocenić, na ile nasze szczęście może rozdrażnić słuchacza, możemy spodziewać się sporej ilości niemiłych niespodzianek. Delikatnie mówiąc ( a wiem, co mówię, bo praktykę mam w tej materii bogatą).

    Wrażliwość - to dar i przekleństwo. Od lat marzymy sobie z Arnoldową, jakby to było cudownie być gruboskórnym, nieokrzesanym chamem. Życie byłoby może uboższe o wiele doznań, ale jakże zdrowsze i nieskomplikowane! ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mała dygresja :) Zobaczcie Wam już się coś udało - macie "podkarpacką" i jej bloga, który zrodził się z jej walki "z niesprawiedliwym " losem z problemami i zawodem nad sensem życia w zaufaniu do "bliskiej" osoby. Dzieli się z Wami tym co ją rozwala ale też buduje i mimo że muszę przyznać z tego co czytam ma pod górkę, bierze to na klatę i próbuje wysnuć możliwe rozsądne wnioski, choć nie jest łatwe - szacunek. Macie też przestrzeń dzięki niej na komentarze i podzielenie się i super. Nie ma tu zazdrośników i źle życzących, jeśli się znajdują to znikają bo tacy nie lubią się starać ... zajmować czytaniem i rozumieniem tylko smarują (jak młodzian po wyremontowanej ścianie). Szacun dla autorki, że mimo że jak widać po wpisach mimo iż życie jej do wala i przygniata to się podnosi i próbuje innym pokazać, że można. Może skończę te chwalenie :) bo malkontenci powiedzą, że zaraz coś się ze...ra ;)
    Nic z tego, szacun za to że radzi sobie z dwójką małoletnich mimo iż małżonek jest jak niedojrzałe dziecko i zapomniał jak jest rola ojca mimo że on nie jest z matką.
    Co Wam się udało, no to że macie gdzie i z kim porozmawiać na tematy dla Was trudne. Nie jest to towarzycho zblazowanych (czy "ryczących 40") kobiet, tylko grupa kobiet najczęściej doświadczona przez życie i "najbliższych", które próbują sobie z tym radzić. Korzystajcie z tego :).
    Pozdrawiam i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Super! Tylko czegoś mi zabrakło! Zawsze patrze za wpisami od panow.
    Przeciez jest wielu fajnych, madrych, doswiadczonych pozytywnie i negatywnie - przez zycie.
    Szkoda mi tylko, ze rzadko pisza.
    Pewna jestem, ze czytaja, tylko - nie maja co napisac, brak im odniesienia do tematow - czy po prostu - niechetnie pisza.
    Jesli to ostatnie - daruje.
    Wazne, zeby tez czytali.
    Mysle, ze panie, ktorym na razie wiedzie sie (oby zawsze) , takze czytaja.
    Kobiety sa jednak dzielne - oberwa od zycia - ale podolaja, daja rade, ida do przodu - szkoda tylko ze zycie doswiadcza tak przykro. .

    Cieplutko pozdrawiam wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  22. Blog miał pierwotnie nieco inne założenia niż te, które spełnia obecnie.
    Nie tylko stanowi on zapis pewnych wydarzeń i przemyśleń, jakie przytrafiały mi się na przestrzeni kilku lat, ale jest również ( a obecnie chyba - przede wszystkim) miejscem, gdzie grupa osób z zupełnie różnych stron Polski może się powymieniać swoimi spostrzeżeniami, doświadczeniami.
    Jedni pojawiają się na chwilę i znikają, inni zostają...
    Naprawdę... "Nie ma tego złego..."!
    Czasem przychodzi mi do głowy, że może powinnam ...podziękować za to wszytko Eksiowi! :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Panowie pewnie czytają,coś jak kiedyś "babskie"gazet"ale oni częściej napiszą o sporcie,polityce,historii./jeden tu pisze/
    Tak jest.
    Kobiety lubią spotkać się w kawiarniach ,pogadać popić kawę ale tam panów mało ale jakby tak nad rzekę pojechać ,nad jeziora,tam łowią w samotności czasami dziesiątki panów..
    My chętnie na tańce-oni na kanapę i sport.Wiem,ze to trochę uogólnienia ,ale miejsca tu za mało na duże dyskusje
    Sztuka jakoś to gdzieś połączyć
    Tak te,którym się udało,/po kiepskich latach/ piszą -to ja jestem przykładem.
    To ja przekonuje,ze warto szukać,że czas swoje zrobi.
    Ze nawet jak trudno to warto zawalczyć by było lepiej.
    I.

    OdpowiedzUsuń
  24. To nie Eksia zasługa tylko twoja :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Cieszę się, że Tobie się udało i oby trwało i dobrze, że koleżanką o tym mówisz. Cieszę się, że nie królują tutaj hasła - "samiec twój wróg" ;) Chociaż wiem, że wam się cisną. Zapewniam, że istnieje druga strona .. kobiety też bywają jak wasi eks.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  26. Zastanawiam się, jak to jest z tym "udało się "

    Może fakt, że życie ułożyło się od nowa nie jest kwestią szczęścia lub jego braku, ale jedynie kwestią mijających dni, miesięcy?

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak - kobiety tez bywaja...jak pisze Jacki.
    Z obserwacji znam taki przypadek.
    Tylko, ze nam - kobietom - nie chce sie wierzyc, ze kobieta - matka - potrafi nawet zostawic dzieci i poplynac ..."w sina dal", zyc po swojemu.
    Ale co to za kobiety - szkoda slow.
    Byc moze mniej widac takich przypadkow.
    0statnio poznalam pania - juz babcia - - mimo innych swoich obowiazkow, mimo trudnosci - przyjela wiele obowiazkow, nawet wychowawczych (wnuki i to trojka), bo taka wlasnie matka - synowa - zmeczyla sie obowiazkami.
    Zwykle - jesli widze problem ze strona zenska w malzenstwie - to mezczyzna jest super.
    Stoi na wysokosci zadania i ogarnia wszystko.
    Gorzej -,jesli dwoje znika.
    Ale - smutno sie robi - wiec koncze.
    Piszcie, raczej pozytywnie.
    Niech wszystkim sie wiedzie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Słowo-udało się nie jest do końca dobre.
    Nabieramy tzw. mądrości życiowej

    To mądrość,że drobiazgi nie są warte kłótni,która powoli zrujnuje związek.
    Mądrość,ze warto rozmawiać,że nie czekamy,nie obrażamy się.
    To przerabiane było w młodości
    Mądrości,ze kobieta nie musi mieć nóg do księżyca a oczu dużych niebieskich a facet nie koniecznie ma przypominać Georga Clooneya
    Na to trzeba czasu,dystansu do siebie i zresetowania nienawiści do Esksiów
    Pisze poważnie.
    Kiedy już zobojętniejemy na nich,nie będziemy chciały /chcieli pokazać- a widzisz udało mi się ...to znaczy ,że wyszliśmy na prostą.
    I

    OdpowiedzUsuń
  29. Bo nie można mieć nienawiści do całego rodu męskiego/damskiego.
    To jeden osobnik zrobił/zrobiła nam źle.
    Przez spory kawałek czasu tu komentuje ale nigdy nie myślałam ,ze samiec to wróg.
    Oczywiście, w damskim gronie często śmiejemy się i mówimy ze 'każdy z jednego metra cięty" ale...panowie tez nas wrzucają do szufladki,ze nam tylko na kasie zależy itp
    .Możemy sobie pożartować ale potrzebujemy siebie,uzupełniamy się, a że czasami nie tak wyszło?
    Trudno.
    Przecież nie zawsze pada deszcz.
    Uśmiechu od rana życzę
    I.

    OdpowiedzUsuń
  30. :) Zgadzam się z ~Ingeborga, kolejna mądra kobieta :) Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie mogę się nie zgodzić. Płeć nie ma przecież niczego wspólnego z tym, nad czym się zastanawiamy.
    My ( wypowiadający się tutaj) dawno ustaliliśmy , że nie można "etykietować" eksiów czy eks- rodziców
    ( wiem, jak to brzmi, ale są tacy!) w sposób kategoryczny.
    Nie można też zakładać, że wszyscy faceci szukają długonogich dwudziestoletnich blondynek ( chociaż , niestety wielu tego pragnie) :P), ani też, że kobiet nie interesuje wnętrze pana lecz jedynie stan cyferek na jego koncie ( chociaż , niestety, często tak bywa).
    Postawa wobec dzieci i byłego małżonka również nie jest regułą ( on odchodzi, ona zostaje).
    Po prostu, tam gdzie małżeństwo się rozpada - osoba bardziej odpowiedzialna przejmuje obowiązki tej mniej odpowiedzialnej i już.
    Zauważyliście, że my tu faktycznie rzadko plujemy jadem? Brawo :)

    OdpowiedzUsuń
  32. DDA i przemoc domowa.

    OdpowiedzUsuń
  33. My z Arnoldową również nie skreśliłyśmy wszystkich panów, nie wyłapujemy ich nocą z przemyskich zaułków i nie obcinamy im...krawatów.
    Po prostu ( mamy to już od dawna przedyskutowane) z jakichś powodów zdecydowałyśmy się na życie z wadliwymi egzemplarzami.
    Ba! Nawet nie wadliwymi.
    Może z kimś innym taki Arnold czy Eksio zdoła funkcjonować normalnie. Nam się to z nimi nie udało,było "słabo". Bardzo "słabo".
    Jednak fakt ten nie spowodował, że obecnie dla nas każdy "facet to świnia" :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Trochę jednak... Eksia.
    Gdyby potrafił się normalnie zachowywać, nie byłoby tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  35. To trudna sprawa. Ale nie - beznadziejna.
    Jakiś czas temu pisaliśmy o tym trochę w komentarzach.
    Nie ośmieliłabym się udzielać Ci jakichkolwiek rad, nie jestem fachowcem. Powiem tylko, że ciągle zapominamy, jakim niesamowitym urządzeniem jest ludzki mózg.
    Można go przeprogramować. I zacząć żyć inaczej. Wierzysz w to?

    OdpowiedzUsuń
  36. Ok, on dał Ci pierwsze i.... dużo, no bardzo wręcz mnóstwo, temacików to fakt. Ale to Ty zrobiłaś z tego bloga, to Ty starasz się z resztą osób wspierać i nie tylko wzajemnie. Bez tego że Tobie się chce nie pisałabyś. I według mnie rób to nadal. Chcesz mu nadal przypisywać swoje sukcesy - Twoja sprawa :). Myślę jednak tak jak wcześniej napisałem. On Ci dawał i niestety nadal daje tematy ... Ale bez nich myślę, że potrafiłabyś pisać i miałabyś o czym.
    Jak napisały Twoje czytelniczki, nie przestawaj.

    OdpowiedzUsuń
  37. Przykro mi, że boisz się cieszyć. Hmm, napiszę tylko, że jest trudne, ale jeśli uwierzysz (tak niestety trzeba uwierzyć), że masz prawo jak każdy człowiek do szczęścia. Zasługujesz na nie i nie ma znaczenia to kim jesteś i co robisz. To nie jest tak, że przyjdzie zły dżin i zdmuchnie Twój lampionik szczęścia. Blask z lampioniku da mu po oczach, nawet jeśli przygaśnie światełko noś ze sobą krzesiwo (poczucie, że zasługujesz) i z uporem maniaka, zapalaj swój lampionik szczęścia. Nie jest to łatwe, ale możliwe :).
    Tego Ci życzę. Nie, zapominaj nawet jeśli nie będzie udawało to Cię na początku, a nie będzie :). To nie rezygnuj.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ale ładnie!
    Pisz podkarpacka, pisz, a my wszyscy czytamy i Tobie - ba - wszystkim zyczymy szczescia!
    Jesli wyjdziesz z tematyki okolorozwodowej - to i tak pisz, bo przeciez ten blog juz nieco zmienil temat.
    Czekam, kiedy będzie weselszy, śmielszy no i ...szczęśliwszy!

    OdpowiedzUsuń
  39. Uwielbiam ten blog i Ciebie Podkarpacka!:-). Jakieś dwa lata temu Cię odkryłam i czytam do dzś ( wtedy bylas moim promykiem nadziei). A dziś po szalonym dniu w pracy, jakże super poczytać o szczęściu. Szczęście....czy jest możliwe zaznac go z eksiem?!

    OdpowiedzUsuń
  40. Jacki, działaj, działaj !!! Arnoldowa jest wolna !!!

    OdpowiedzUsuń
  41. Juuuska! Witaj znowu!
    Zniknęłaś prawie na rok! Przestań mnie chwalić ( bo się czerwienię) i napisz lepiej, czy Ci minął wstręt do Twojego Eksia? Czy zaczęłaś od nowa? A może Eksio się zreformował?
    Kiedy ucichły Twoje komentarze nie wiadomo było właściwie , jak się Twoja historia rozwinie. Ale trzymałyśmy kciuki. Takie miałam wrażenie - że jeszcze możemy się zdziwić.
    A może...Może Ty odezwałaś się przy tym właśnie wpisie nie przez przypadek? Może masz już jakieś swoje Nowe Szczęście i zastanawiasz się, czy chwalić się nim, czy zostawić ten sekret dla siebie?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Eksio dostarcza tematów nieustannie. Wielu z nich - z różnych względów - nie można wykorzystać. Zatem, jest jednak moją muzą, czy raczej - ze względu na destrukcję , która powoduje : ANTYMUZĄ. A właściwie był, bo tematyka tekstów rzeczywiście odchodzi nieco od założeń pierwotnych. Niemniej, bez jego niszczycielskiej działalności blog by z całą pewnością nie powstał. Zasługą jednak faktycznie tego bym nie nazwała :)
    Nie przestaję.

    OdpowiedzUsuń
  43. Piszę, piszę...
    Czysta przyjemność , kiedy ma się świadomość, że po drugiej stronie ktoś czeka!
    :) :) :)
    Już nawet wiem, o czym będzie kolejny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Witam wszystkich!
    Super, ze Juska wrocila! Ale zastanawiam się, gdzie nam odleciał wielozadaniowy F-47 ?
    Mam nadzieję, ze chociaż czasem czyta i tylko to go rozgrzesza.
    No jeszcze cos go rozgrzesza - cos - to - wielkie szczescie - jesli takie ma. Mam nadzieje, ze tak - tylko nie chwali się, dmucha, dba, pielegnuje - no i za jakis czas dopiero nam obwieści.
    Albo i nie - jak to mezczyzni!

    A ja bardzo sie cieszę, ze coraz pogodniej na blogu..

    Wszystkim radości!.

    OdpowiedzUsuń
  45. Dzięki Jacki.
    Staram się wyciągnąć z każdego dnia jakiś pozytywny moment, jakieś zdarzenie, spotkanie. Cokolwiek... Wierz mi to pomaga. Wymagało to oczywiście pewnego przewartościowania i pochylenia się nad własnym życie, Odpowiedzenia sobie, co tak naprawdę jest ważne.
    Uświadomienie sobie tego zmieniło wiele.
    Miałam skłonności do ciągłego narzekania, użalania się nad sobą, zamęczania innych (Podkarpacka wie o tym najlepiej) swoimi , często bzdurnymi, problemami. Orbitowały one oczywiście wokół "braku szczęścia w związkach" - ja jako ofiara, zdradzana, oszukiwana i wszystkie te ble, ble, ble...Tylko to miałam w głowie, w trzewiach i wszędzie gdzie się dało. Niszczyło mnie to, co gorsza niszczyło moją Młodą, i wszystkich mi najbliższych w jakimś sensie także. Co pomogło : 1. czas, 2. uświadomienie sobie, że jednak w jakiś sposób wzmocniło mnie to doświadczenie, 3.pozytywne "pranie mózgu" przez naszą Podkarpacką - tak serio, to ogromne wsparcie od Niej. 4. oczyszczenie się ze złych emocji w stosunku do byłego partnera - wiem, że to mnie strasznie niszczyło. To tyle. (Pierwszy raz wstrzeliłam się jakoś w temat "związki").
    Jeszcze taki mały dodatek - odkrywanie na nowo wiary dodało mi siły, radości i poczucia, że jestem zaopiekowania. (Musiałam to dodać, bo to dla mnie ważne).
    Dziękuję za Twoje słowa, mam nadzieję nie zatracić tej radości z drobiazgów, czego Tobie i wszystkim życzę.Pozdrawiam. Arnoldowa

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie martw się.On tu jest:) i nawet pisze./chyba się nie mylę?
    Pozdrawiam Was Oboje i całą resztę .
    Faktycznie,zrobiło się weselej .I dobrze bo idzie zła jesień a tu słońca nam potrzeba i optymizmu.
    I

    OdpowiedzUsuń
  47. Fajnie, że to napisałaś. Dzięki takim wypowiedzią dajesz innym, którzy są jeszcze zarażeni wirusem złości i złych emocji nadzieje, że wszystko można zmienić. A to że rozwaliło się nasze dotychczasowe życie nie jest końcem życia, tylko smutnym i nie znanym, wywołującym złe emocję zdarzeniem, które przeminie i z którym musimy sobie poradzić i to zrobimy. Szacunek za analizę samej siebie, to w tym jest najtrudniejsze, bo czasem nie bardzo nam się podoba to co zobaczymy. Ważne, że wszystko można zmienić, grunt to tego chcieć i wiedzieć czego się chce. Dokładnie, jest tak jak piszesz złe emocję do partnera niszczą nas samych, a wcale nie powodują, że jest nam lepiej. Stało się, ktoś nas zawiódł, zawodzi, może my też nie pozostajemy bez winy. Trzeba przestać karmić się negatywnymi uczuciami i myślami (jesteśmy tym co jemy ;) ). Super, że z Waszych negatywnych przeżyć i doświadczeń rodzą się relacje wsparcia. Podkarpacka - przekuwa to w literki i w Twoim przypadku nie tylko (stałaś się jej "bohaterką" no może bohaterką jej dużej części wpisów i częścią jej życia. Tak tworzy się życie :).
    Hmm, znów to muszę napisać - kolejna mądra kobieta :) i dobrze oby było Was jak najwięcej.
    Przeczytałem już prawie całego bloga (zostało kilka wpisów z tego roku), wiem że z Podkarpacką macie bardzo mocną więź, ona lubi i umie pisać, wspieraj ją i dbaj o to aby nie odpuszczała sobie bloga, nawet wtedy kiedy będzie jej już super. Mam nadzieje, że straci jak najszybciej, Eksia jako źródło tematów ;) Niech inni zobaczą, że życie nie kończy się po rozwodzie. Rozwód (rozstanie) to jest traumatyczne zdarzenie podczas którego wyłażą z ludzi demony ... i toksyczne emocje, ale one też są do opanowania. Pamiętaj tylko aby być uważną wtedy gdy jest super i wszystko dzieje się bardzo dobrze, bo to też może się spierniczyć (nie bać się tego, nie zakładać, że tak się stanie), a na pewno będzie Ci się dobrze żyło, czego Ci życzę.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  48. Myslisz, ze F-47 to kameleon? Tez podejrzewam, ze pisze, ale czemu mialby sie chowac?
    Az taki szczesliwy? Zycze mu - z calego serca!
    Ale - niechze pisze, duzo, czesto, a swojej radosci (mam nadzieje) tez nam niechze troszeczke uleje...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  49. WitajArnoldowa!
    Dotknelas czegos, co od lat mnie "trzyma".
    Ja wlasnie tak mam, ze nawet w smutny dzien, pelen problemow, roznych, najczesciej takich - ktore czlowieka niszcza, wysysaja z niego wszystkie sily, ba - zabijaja - wyciagam sobie cos - co jest pozytywne w calym tym ciagu zlego.
    To cos - nawet male - daje mi swiadomosc, ze mam sile, jestem i mam zrobic cos dla siebie.
    Chyba weszlo mi w to krew, bo swojej sytuacji w domu (?) trwajacej juz dlugo - niestety nie zmienie. Przyczyna zlozona.
    A ze jestem typem, ktoremu trudno sie otworzyc (zycie mnie zamknelo na uzalanie sie), to nawet nie chcialoby mi sie o tym pisac.
    A zreszta - niczego nie zmienilabym.

    Teraz mam bloga Podkarpackiej, za oknem slonce i wlasnie cieszy mnie pozytywny nastroj Arnoldowej.
    No i jade - przed siebie - za moment!
    Wszystkim radosi , sily i przyjazni!

    OdpowiedzUsuń
  50. Bardzo Wam dziękuję Drogie Panie za pamięć. Jestem tutaj, nawet może bardziej niż Wam się wydaje :), oficjalnie niech będzie że mentalnie.

    Piszę mało ponieważ, … blog jest czytany przez wiele Osób a moje poglądy bywają kontrowersyjne i … nie jestem już zupełnie anonimowy.

    @Ma, w kwestii szczęścia, nie jest oczywiście tak kolorowo, nie da się, tak po prostu znaleźć w nowym życiu i wyłączyć to co było, do tego potrzebny jest upływ czasu, ale jednak pewne sprawy będą nas męczyły przez wiele lat, … chociaż nie jest też bardzo źle, zależy na co i jak się patrzy …
    Trochę enigmatycznie, ale ja tak lubię :) , … i zgodnie z zasadą, że nic nie jest zupełnie oczywiste a każdy kij ma dwa końce.

    Jednak bardzo Ci @Ma, dziękuję że o mnie pamiętasz, odczuwam do Ciebie sympatię ;) .

    Pozdrawiam przemiłą @Ingeborga ;) i Was Wszystkich, piszących i czytających, oraz Naszą Główną Bohaterkę - Podkarpacką !

    OdpowiedzUsuń
  51. Jacki brzmi nawet ładniej:)
    I.

    OdpowiedzUsuń
  52. @Ingeborga proszę Cię !!, Twoja sugestia zostanie przyjęta za prawdę a tak nie jest, są oczywiste różnice, że Ty tego nie zauważasz ?. Nie piszę pod innymi nick'ami poza jednym żartobliwym przypadkiem, dla Podkarpackiej o czym Ona wiedziała, już dawno temu !

    OdpowiedzUsuń
  53. Ingeborga, nie ważne !
    Wazne, ze jest z nami, ze czyta...
    Im nas wiecej, tym ciekawiej..
    U mnie wiosna! Slonce, dosc cieplo..a i humor dopisuje jak na zawolanie..
    Wszystkim - milego, radosnego dnia i tej wiosny, tej mojej zza okna!

    OdpowiedzUsuń
  54. Kochane Panie i kolego :) vel F47 ;), aby zaspokoić ciekawość i dociekliwość, donoszę iż nie jestem ulubionym przez Was kolegą :), który zaglądał tutaj wcześniej, tak ze spokojem możecie odpuścić mu próby kamuflowania się pod nowym nickiem. Jestem, facetem tak woli wytłumaczenia, ale mam nadzieje że to było jednoznaczne. Trafiłem na tego bloga ... bo w moim życiu też coś się posypało i szukałem jak inni sobie radzą, co czują etc. Zobaczyłem, przeczytałem i przepadłem :) (żarcik), spodobał mi się styl i to co i jak piszę właścicielka bloga i utknąłem ;) właściwie w pełni świadomie zostałem, czytam go (już kończę) i dorzucam swoje trzy grosze. Nie pozwólcie właścicielce zrezygnować z tej czynności, nawet jeśli będzie pisać o rozwoju planktonu w siedzibach żab ciemnookich żyjących o odmętach jeziora Solińskiego na tle zmienności aury, będzie to robiła tak jak potrafi najlepiej a Wy myślę, że równie chętnie jak ja to przeczytacie. (Ps. nie mogę jak koleżanka zaproponować że w czasie gdy będzie pisała ugotuje jej obiad - bo nie potrafię ;) )
    Miłego i radosnego popołudnia i wieczoru ... niech szczęście będzie w Was ;)

    OdpowiedzUsuń
  55. Czyżby sądził Pan, enigmatyczny Panie Jacku vel F47, że my się tu boimy kontrowersyjnych wypowiedzi?! :)
    Również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  56. I super.
    Jaka by ta prawda nie była to poznajemy punkt widzenia mężczyzny,czasami ich spojrzenie nas"oświeca" :)

    I.

    OdpowiedzUsuń
  57. No i tajemnica wyjaśniona! :D
    A wszyscy już zaczęli podejrzewać niewinnego F 47 o zabawę w kreowanie nowych komentatorskich bytów!

    Przypuszczam, że "ścieżka dostępu " do bloga jest oczywista - określone problemy.

    Jeśli chodzi o "żaby ciemnookie" - ... wkrótce będziecie mogli poczytać o istotach zbliżonych do nich trybem życia.

    OdpowiedzUsuń
  58. Robi się ciasno w komentarzach.
    Podkarpacka musisz napisać coś nowego,nie ma wyjścia.

    To wpis dla J-47.
    Widziałam,ze komentarze są pisane przez mężczyznę.
    Szczegóły podpisy...to wszystko można zmienić,poza tym nie prowadziłam śledztwa, ale dzięki tej całej niezamierzonej prowokacji znamy kolejnego pana .
    Pozdrawiam wszystkich komentatorów i oczywiście Podkarpacką
    I.

    OdpowiedzUsuń
  59. Dziękuję. No to robi nam się łańcuszek (o jednym już pisałam w odcinku o koronkach, ha, ha) kobietek pozytywnie zakręconych, które mimo trudności chyba lubią swoje życie. Wiadomo nie od dziś, że świat wokół nas raczej się nie zmieni -tylko my możemy zmienić -nastawienie, sposób myślenia, cokolwiek, co popchnie nas do przodu, co nas w jakiś sposób rozwinie, co da nam przestrzeń, poczucie wolności , czy cokolwiek innego dobrego dla nas. Może to głupio brzmi , ale pomaga. Ty to sprawdziłaś - jedziesz sobie w siną dal, ja -wsiadam na rower i też gnam przed siebie. I wystarczy, by poczuć to coś. Tak trzymamy.
    Pozdrawiam Arnoldowa

    OdpowiedzUsuń
  60. Dziękuję. Napisanie pierwszego komentarza, to był taki impuls, potrzeba podzielania się. Fajnie, że dostrzegłeś, że może to mieć jakąś wartość i przydać się komuś, kto, może w tym momencie nie widzi sensu, nie widzi możliwości zmiany. Nigdy nie wiemy, jak potoczy się nasze życie, ale zawsze warto zawalczyć o siebie. Nigdy na to nie jest za późno, coś o tym wiem...
    O Podkarpacką się nie martw -będzie pisać, choćby kończył się świat. Ma to dziewczyna we krwi. Jest gigantem, jeśli chodzi o obserwacje otaczającej nas rzeczywistości. Wszyscy to już wiecie.
    I oczywiście pozostaniemy UWAŻNE, bo już jesteśmy "mądre" Pozdrawiam. Arnoldowa

    OdpowiedzUsuń
  61. :) Cieszę się, skoro Ty tak piszesz to wiem że Podkarpacka pisać nie przestanie - po przeczytaniu bloga wiem iż to się ziści :) i dobrze. Nawet jeśli jednej osobie oprócz niej to coś da to warto. Po ruchu komentarzowym widać, że nie tylko ja tak sądzę i dużo wcześniej ode mnie inni to zauważyli. Chwała Twojemu impulsowi :) !
    Zgadzam się z Tobą w 100% zawsze warto o własne życie zawalczyć i zabiegać o szczęście nie zależnie jak wiele mamy lat i jak dużo doświadczeń za sobą. UWAŻNE i "mądre" pozostańcie tego Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  62. Ten ruch w komentarzach jest w dużej mierze, biorąc pod uwagę ostanie godziny, naszym skromnym udziałem. To cieszy. Ziarnko do ziarnka....Podkarpacka "wciąga" pozytywnie oczywiście. Nasz fanklub zatacza coraz szerszy krąg.
    Myślę, że wielu "po czterdziestce, po rozwodzie", niekoniecznie z prowincji znajdzie tu kawałek siebie.
    Pozdrawiam po raz ...Arnoldowa

    OdpowiedzUsuń
  63. Piszcie , ile chcecie i o czym chcecie!
    O związkach, rozwodach, czterdziestce, nadziei, rowerach, szczęściu ... a nawet o tych żabkach solińskich ( są w ogóle takie?). Zapraszam, zachęcam! Czytam z przyjemnością.
    Miejsca jest mnóstwo.
    Tylko ...jedna uwaga.
    Przestańcie już komplementować biedną podkarpacką, bo się zestresuje i niczego Wam nie napisze :P
    Basta!

    OdpowiedzUsuń
  64. Moi drodzy, ja się już dawno nauczyłam,że o sukcesach trzeba trąbić na prawo i lewo, bo ludzie nabieraja do nas szacunku,ale własne szczęście trzeba trzymać w sekrecie.Czasem nawet najbliższa osoba może nam odebrać partnera i to nie z miłości do niego tylko dlatego żeby nam nie było lepiej.Ludzie są niezdolni do cieszenia się szczęściem swojego bliźniego.Takie jest moje zdanie i doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  65. Przykre doświadczenie, współczuje. A jeśli ktoś "odebrał" Ci partnera to nie wydaje Ci się po prostu on był hhmmm do bani. Ludzie są istotami rozumnymi ( o dziwo :) ), faceci też, chociaż myślę że większość czytających tego bloga pań wątpi i pewno mają powody. Ja uważam, iż nikt nikomu nikogo nie może odebrać. To jest decyzja, nawet nieświadoma ale jednak decyzja iż mając obok siebie kogoś, wybieramy inną osobę. Popęd, pociąg, dreszczyk emocji, ciekawość, znudzenie itd. Przykro mi, że Tobie to się zdarzyło. Jednak spróbuj zobaczyć to z drugiej strony... gość nie był dla Ciebie i w sumie dobrze jak szybko znika, bo nie zostawia tak wiele ran. Te co zostały szybko się zagoją a Ty znów możesz, otworzyć się na innych.
    Czy to, że innym powiemy że poznaliśmy wspaniałą osobę spowoduje chwaląc się swoim "szczęściem" (bo to czy to było szczęście to może okazać się po pewnym czasie), według nie, nie zabije czegoś co prawdziwe. Ale to od nas zależy co uważamy za prawdziwe i po co nam obok nas drugi człowiek. "Ludzie są niezdolni do cieszenia się szczęściem swojego bliźniego" piszesz - z tym też się nie zgodzę ! Według mnie z taką cechą się rodzimy, jednak ludzie obok nas, nasze wychowanie, środowiska złe doświadczenia (raniący nas i karmiący się naszym bólem osoby) nam to zacierają a właściwie chowają to odczucie wgłąb nas. Dowód, mienie się człowiekiem, a cieszę się ze szczęścia innych, tak po prostu. No może robię trochę z egoizmu, szczęśliwi ludzie to fajni ludzie i są dla mnie lepsi :). Życzę Ci jak najmniej złych doświadczeń (nie unikniesz ich) i partnera który nie będzie miał ochoty zmieniać Ciebie na inną osobę.

    OdpowiedzUsuń
  66. Moim zdaniem jesteś wielkim optymistą.Człowieka można odebrać tak jak wszystko inne.Nie uważam też że rany po takiej sytuacji goją się. Gdy tacisz partnera a również najbliższà sobie osobę nie potrafisz zaufać ani kobietom ani mężczyznom.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zostajemy przy swoich zadaniach :). Mimo wszystko, życzę Ci aby nikt nie "odebrał" nigdy partnera.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  68. Też myślę jak Jacki
    Zrozumiesz to dopiero za jakiś czas, jednym wystarczy rok, innym i 10 lat nie wystarczy,
    że by do związku"weszła trzecia osoba" musi zrobić się dla niej miejsce.
    czegoś partnerce lub partnerowi musi brakować.Nam się wydaje,że przecież miał czy miała wszystko.
    Tak ale to naszym zdaniem,zdaniem tego"zdradzającego" nie wszystko.

    Ja znam sporo osób,którzy cieszą się z innymi.
    Jedna osoba szczęśliwa to o tę jedną szczęśliwszy świat
    I.

    OdpowiedzUsuń
  69. Ja jako gaduła ;) Z tym brakowaniem to też jest chyba różnie, są ludzie którzy żyją na ciągłym "braku" ( wrażliwości, wsparcia, bliskości, seksu czy czegoś innego) w związku i z niego nie uciekają i nikt ich sobie nie zabierze. O to taki fonemem. Dlaczego tak jest ... bo nikt nie nauczył że może być inaczej, bo boją się zmian, samotności, bo ktoś im to wmówił albo oni sami sobie że nie zasługują na życie bez braków etc. Masz rację Ingeborga, iż najczęściej przyczyną są to te braki, które my lub nasi partnerzy próbujemy zaspokoić - temat rzeka skąd i dlaczego się biorą. Ile ludzi tyle scenariuszy jak to podkarpacka zauważa w swoich wpisach nie to żebym ją chwalił - BASTA to basta i cit. :)
    Na pewno czy to "odebranie nam partnera" (jak zowie to x ), czy to jego odejście nie jest przyjemne i nie jest łatwe do przyjęcia. Jak z tym i po tym żyć, musimy uczyć się sami (szkoda, że nie uczą tego w szkole, a o jakiś całkach i różniczkach to mnie uczyli ;) ).
    Udanego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  70. Pod niebiosa wywyższać Cię będę, hihi :-)
    Moje nowe szczęście?...hmmm...dobre pytanie? Czy nowe i czy w ogóle szczęście?
    Do rzeczy. Tak, eksio się zreformował a ja ....a ja to sama nie wiem. Radzę sobie. Dźwigam te ciężary codzienności ale ostatnio nie sama. Pozwalam mu ( czyli eksiowi ) wyręczać mnie w pewnych sprawach. A jest ich coraz więcej jakos. Nawet mi z tym dobrze. Mój upór, że " nie chcę", "sama sobie poradzę" tak troszeczkę wyparował. A niech pokaże na co go stać. Oczywiście z tej dobrej strony bo z tej drugiej to ja już podziękuję. Wiem na co go stać. Tak czy siak się dzieje. Pozwalam pokazywać i bacznie obserwuję tego "Zmienionego".

    OdpowiedzUsuń
  71. Juska oczywiście ( ach ten słownik:-)

    OdpowiedzUsuń
  72. Oj, Juska, Juska, Ty łobuzie. :)
    No to nieźle kręcisz tym chłopiną!
    I dobrze. Dorze, że próbujesz. Że próbujecie.
    Nie wiem, czy to wynika z moich tekstów jasno, ale ja ...jestem zwolenniczką naprawiania.
    Nie, spokojnie! Ta reguła wyklucza mojego Eksia. Jego to bym obecnie nawet kijem owiniętym w drut kolczasty nie tknęła :) Mówię ogólnie: jak się da - koniecznie - rozmawiać, negocjować, ratować. Bez wahania. Ta gra jest zawsze warta świeczki. Całego świecznika!
    Wiadomo, słynna trawa w ogródku sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Ale kiedy już tam jesteśmy okazuje się , że wszędzie jest tak samo.
    Jeśli więc jesteś się w stanie dogadać ze starym Chłopem, nie musisz wyruszać po nowego na łowy, super! Życzę powodzenia. No i ...niech się on wykazuje...:) A Ty stój sobie spokojnie w kątku i patrz co, z tego wyniknie.
    Ściskam mooocno.

    OdpowiedzUsuń
  73. Poprawiłam :)
    Mam tę moooc! Mam tę moooc!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  74. W szkole to już w ogóle nie uczą potrzebnych rzeczy. Z żadnej dziedziny. W tej więc też musimy się sami nawzajem dokształcać. Dlatego ja "podrzucam" Wam tematy, a Wy...piszecie komentarze :D I jakoś to ma być.

    OdpowiedzUsuń
  75. Cóż było robić, Ingeborgo. Odpowiedziałam wpisem :)

    OdpowiedzUsuń
  76. Rozumiem takie stanowisko, chociaż nie sposób nie przyznać racji Ingebordze.
    Z czasem nieufność mija. Nie zawsze, nie wszytkim i nie całkiem, ale jednak przynajmniej łagodnieje i pozwala normalnie żyć.

    OdpowiedzUsuń

Aby dodać komentarz wybierz z dostępnej listy SKOMENTUJ JAKO: opcję "Nazwa/Adres URL", w polu "Nazwa" podaj swoje imię lub pseudonim, natomiast pole URL możesz pozostawić puste.